Rodzice postrzelonej dziewczyny prowadzą rodzinny dom dziecka wStrzegocinie. Mają dwójkę biologicznych dzieci oraz ósemkę, którąprzyjęli na wychowanie. W feralny poniedziałek cała rodzina spędzałaczas na zabawie przed domem, gdy nagle jedno z dzieci poczuło dziwnyból w plecach.
Pani Dorota zabrała resztę dzieci do domu, a jej mąż zawiadomił o sprawie policję.
- Co jakiś czas było słychać ten dziwny dźwięk, co znaczyło, że tenwariat nadal do nas strzelał. Drżałam, że któreś z dzieci może zostaćtrafione w oko przez tego szaleńca. Teraz cały czas żyjemy w strachu! -mówi pani Dorota.
Na szczęście Weronice nic poważnego się nie stało. Odległość z jakiejzostał oddany strzał była zbyt duża, aby poważnie ją zranić. Dziewczynazostała trafiona w plecy, do dziś ma ślady po feralnym zdarzeniu.
Dzieciom pani Doroty nikt nie groził, jej samej i mężowi również,dlatego rodzinę dziwi to, że padła ofiarą snajpera. Sprawa przypomniałamieszkańcom zeszłoroczne wydarzenia. Wówczas szaleniec strzelał do AnnyByczkowskiej, która z bliskiej odległości została trafiona w rękę.
Mieszkańcy w Strzegocinie mówią o powrocie snajpera.
- Pamiętam tę sprawę, widocznie znowu zaczął działać. Strach pomyśleć,co by się stało, gdyby trafił dziewczynkę w głowę. Policja powinnadokładnie zbadać tę sprawę. Nie wiem, czy możemy czuć się bezpiecznie -mówi pani Teresa, jedna z mieszkanek.
Oficer prasowy kutnowskiej policji zapewnia, że sprawca zostanie wykryty.
- W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy dwa zgłoszenia o osobie, która miałastrzelać z wiatrówki w Strzegocinie. Mężczyzna, do którego dotarłdzielnicowy nie przyznał się do oddawania strzałów, ale z pewnościąustalimy, kto stoi za tymi zdarzeniami - mówi asp. Paweł Witczak.