- Jak co dzień przyszliśmy do pracy na godz. 4 - mówi jeden z pracowników rozbioru w Pini Polonia. - Piętnaście minut później na stołówce odbyło się zebranie. Powiedzieliśmy, że nie będziemy pracować, póki nie dostaniemy zaległych wypłat. Kilkaset osób rozeszło się do domów.
Naszym doniesieniom dziwi się dyrektor generalny Pini Polonia.
- Nie było żadnego strajku - mówi Anna Siwiak. - Mieliśmy awarię na rozbiorze. Zepsuł się sterownik i ludzie dostali wolne. Zresztą o wszystko proszę pytać zewnętrzną firmę Network, zatrudniającą pracowników.
Jak na razie nie udało się nam skontaktować z szefostwem Network. Do tematu wrócimy.