reklama
reklama

Superniania trafiła do pobliskiego szpitala. "Nie polecam tego miejsca"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: poglądowe(archiwum)

Superniania trafiła do pobliskiego szpitala. "Nie polecam tego miejsca" - Zdjęcie główne

Dorota Zawadzka opisała swoje wrażenia po wizycie w jednym ze szpitali | foto poglądowe(archiwum)

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaDorota Zawadza znana także jako Superniania trafiła niedawno do jednego z pobliskich szpitali. Wszystko zrelacjonowała i jak dodała na koniec „nie poleca tego miejsca”.
Reklama lokalna
reklama

Dorota Zawadzka w szpitalu. Co ją tam spotkało?

Doroty Zawadzkiej raczej nie trzeba szerzej przedstawiać. Popularność zyskała jako telewizyjna Superniania, a mieszkańcy Kutna mogli ją spotkać w trakcie wydarzeń spod szyldu Różanej Rodziny.

Do wspomnianego wcześniej zdarzenia z jednym ze szpitali w roli głównej doszło w ubiegłą sobotę (23 czerwca).

- W naszej stodole mieszkają trzmiele. Dziś rano przez moja nieuwagę mały taki zaplątał się w sukienkę i dziabnął mnie w plecy. Szybko fenistil i w drogę do taty świętować. Mniej więcej po dwóch godzinach jazdy zaczyna mnie telepać. Sucho w gardle i trzęsawka – opisuje Dorota Zawadzka.

W chwili opisanego zdarzenia Superniania jechała akurat przez pobliski Gostynin.

reklama

- Skręcamy do szpitala. Przemiła pielęgniarka mierzy mi ciśnienie i podaje wodę. Lekarz ogląda miejsce urządzenia i uspokaja „to raczej nie wstrząs anafilaktyczny”. Pielęgniarka mówi, że u nich zero diagnostyki, bo to szpital psychiatryczny, ale że wezwą karetkę i zawiozą mnie „Tu obok blisko, to mi zrobią ekg i badanie krwi chociaż” – relacjonuje D. Zawadzka.

Jak dodała boi się karetek, dlatego postanowiła, że dotrze do szpitala na własną rękę.

- 10 kilometrów, mnie telepie nadal, uczucie ucisku w gardle, nieprzyjemnie. Jest mi niedobrze, niemal płaczę. Podjeżdżamy po izbę przyjęć. Pukam, pielęgniarka słucha uważnie, „proszę usiąść” – mówi Dorota Zawadzka.

reklama

Jej zdaniem lekarz miał nawet specjalnie nie podnosić głowy znad dokumentów. Miał za to powiedzieć, że „nie ma zagrożenia życia,  triage do 6 godzin na SOR”. 

Internauci oburzeni

- ”Ale..” mówię. Lekarz nadal z głowa w komputerze „mam tu innych pacjentów. Triage 6 godzin”.  Wychodzę. Nie ma tłumu chorych, nie ma tez empatii, czy choćby zainteresowania. Gdybym ja tak pracowała ze swoimi klientami… Gdyby ktokolwiek tak pracował… Miejsca nie polecam – zakończyła.

Pod tym wpisem pojawiła się cała masa komentarzy. Internauci opisywali w nich swoje przypadki, kiedy spotykali się z podobnymi zdarzeniami. Jak opisują:

- Niestety każdy SOR jaki ostatnio odwiedziłam z dziećmi to było min 6 godzin czekania i wręcz barbarzyńskie metody, bo oni tu nie mają czasu.

reklama

- Jakiś czas temu swoją przygodę z SOR-em opisała Ratowniczka Medyczna. Nie mówiąc, że nią jest, pojechała na SOR z uciskiem w klatce piersiowej, była w szoku, z jakim traktowaniem się tam spotkała, z jakim brakiem empatii, zainteresowania i ogólnym brakiem poszanowania podstawowych praw człowieka. Dopiero jak powiedziała, że jest Ratowniczką Medyczną, ruszyła cała machina diagnostyki, pomocy i opieki. Szczerze ją to oburzyło i rozczarowało, że nie powinno NIGDZIE i dla nikogo tak być.

 

- Trafiłam tam ostatnio z sześcioletnią córką, co prawda na NPL. Lekarz powiedział, że jest czerwona od słońca. Okazało się ze ma rumień zakaźny.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama