Michał od 10 roku życia chorował na zanik mięśni. Ich życie było całkowicie podporządkowane do choroby ich dziecka. Niestety, w październiku ubiegłego roku Michał zmarł.
- Odszedł tak nagle. Nigdy nie pogodzimy się z mężem z jego śmiercią - mówi Maria Majtczak, mama chłopaka. - Pogrzeb to był dla nas koszmar. Niestety, ból jest codziennie potęgowany przez warunki, w jakich spoczywa nasze dziecko.
Okazuje się, że kutnianina pochowano na podmokłym terenie. Rodzina jest w kropce, bo od blisko 5 miesięcy nie może postawić pomnika. Boją się, że pieniądze dosłownie wyrzucą w błoto. Państwo Maria i Jerzy codziennie odwiedzają za to grób syna z... łopatą.
- Wszystko się zapada. Wykopaliśmy z mężem rowki, by woda spływała bokiem. Sami znosiliśmy te piach w wiadrach, by jakoś podnieść grób. Ponadto zawsze musimy brać ze sobą buty na przebranie, bo grzęźniemy w glinie. Tak nie powinno być. Jesteśmy w żałobie. Chcemy w spokoju pomodlić się nad grobem syna. Tymczasem za każdym razem zastanawiam się, czy trumna mojego dziecka nie jest cała w wodzie i glinie - dodaje zrozpaczona M. Majtczak.
Problem nie tylko dotyczy miejsca, w którym spoczywa Michał. Pozostałe groby również grzęzną w błocie. Rodziny zmarłych wykonali prowizoryczne alejki z płyt i desek, na niewiele jednak się zdają. Zdaniem kutnian miasto, do którego należy cmentarz w Kuczkowie, powinno zająć się porządnym odwodnieniem tego terenu. Państwo Majtczakowie już wystosowali pismo w tej sprawie do magistratu.
- Nie mieliśmy pojęcia o tym problemie. Udamy się na miejsce, sprawdzimy i na pewno jakoś zaradzimy tej sytuacji - zapewnia Jacek Boczkaja, zastępca prezydenta Kutna.