Na wprowadzenie testów serologicznych najpierw zdecydowały się sieci w Niemczech. Od 15 marca sprzedawane są w polskich Biedronkach. Lidl Polska również poinformował, że znajdą się w jego ofercie.
Testy produkuje szwajcarskie laboratorium Prima Lab. Chwali się dokładnością ponad 98 procent.
Tymczasem eksperci obawiają się, że w czasie szalejącej pandemii, testy te mogą pogorszyć sytuację i doprowadzić do rozprzestrzeniania się koronawirusa.
- Testy te nie rozpoznają zakażenia - mówi w rozmowie z tulodz.pl prof. Anna Piekarska, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - One z pewnym prawdopodobieństwem mogą powiedzieć, czy przechodziliśmy zakażenie. Mam obawę, że osoby, które kupią te testy będą próbowały rozpoznać u siebie istniejące zakażenie. Przeciwciała mają to do siebie, że pojawiają się późno. Wbrew temu co piszą producenci tych testów. Przeciwciała pokazują się nie na początku choroby, tylko na jej końcu.
Prof. Piekarska obawia się, że osoby, które mają objawy Covid-19, wykonają test z dyskontu, uznają, że są zdrowe i w ten sposób będą roznosić zakażenie.
- Te testy przyczynią się do rozprzestrzenia wirusa, będą napędzały epidemię, a nie ją gasiły - dodaje prof. Anna Piekarska. - Poza tym jak z każdym testem medycznym, trzeba umieć zinterpretować wynik badania. Myślę, że tu będą ogromne problemy dla osoby, która się na tym nie zna. Takie badania powinny być wykonywane w laboratorium i interpretowane przez lekarzy.
Pierwsze partie tych testów oceniane były w Polsce rok temu. Jak zaznacza prof. Anna Piekarska tego rodzaju diagnostyka okazała się wówczas niewydolna.
- Komercyjne użycie takich testów spowoduje wielkie perturbacje - kończy prof. Piekarska.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.