Unijny system handlu emisjami ETS2, będący rozszerzeniem dotychczasowego mechanizmu ETS, obejmie sektory transportu i budownictwa. W praktyce oznacza to, że za każdą tonę CO2 powstałą podczas spalania paliw w samochodach lub ogrzewania budynków trzeba będzie zapłacić. To właśnie ten zapis wywołał szczególne obawy w Polsce, gdzie ponad 3 miliony gospodarstw domowych korzysta z pieców na węgiel lub drewno.
Eksperci ostrzegają, że skutki dla tych gospodarstw mogą być dramatyczne. Bernd Weber, szef niemieckiego think tanku Epico Klima-Innovation, zaznaczył: „Po wprowadzeniu ETS2, ceny w trzech milionach gospodarstw domowych w Polsce mogą wzrosnąć nawet o 150 proc. Dlatego Polska należy do najzagorzalszych przeciwników ETS2”.
Dlaczego Polska zapłaci najwięcej?
W wielu krajach Europy Zachodniej dominuje ogrzewanie gazowe lub elektryczne, które emituje mniej dwutlenku węgla, dlatego skutki wprowadzenia ETS2 będą tam znacznie łagodniejsze. W Polsce sytuacja wygląda inaczej – węgiel nadal pozostaje podstawowym źródłem ciepła w wielu regionach.
To właśnie wysoki udział paliw stałych sprawia, że rachunki mogą wzrosnąć w niektórych domach nawet o kilkaset złotych miesięcznie. System ETS2 ma premiować niskoemisyjne technologie, co w teorii ma przyspieszyć transformację energetyczną. W praktyce jednak może uderzyć w najuboższe gospodarstwa, które nie stać na wymianę pieca czy montaż pompy ciepła.
Niemiecki model jako wzór dla Europy
Według Bernda Webera, Niemcy są w znacznie lepszej sytuacji. Tam już od kilku lat funkcjonuje wewnętrzny system handlu emisjami, który uwzględnia koszt dwutlenku węgla w rachunkach za ogrzewanie i transport. Obecnie cena emisji w Niemczech wynosi 55 euro za tonę.
– Rachunek za zatankowanie samochodu lub za zużycie gazu nie będzie szokiem – zapewnił Weber, podkreślając, że po wprowadzeniu ETS2 ceny emisji powinny utrzymać się w granicach 50–75 euro. Ostrzegł jednak, że wraz ze zmniejszaniem liczby pozwoleń cena może sięgnąć 100 euro za tonę CO2 już na początku kolejnej dekady.
Weber dodał, że niemiecki system „w pewnym sensie stanowi prototyp systemu europejskiego”, dlatego Berlin widzi w ETS2 szansę na wzmocnienie wspólnej polityki klimatycznej, a nie zagrożenie.
Brak planu, brak pieniędzy – Polska i inni bez przygotowania
Unia Europejska przewidziała stworzenie specjalnego mechanizmu wsparcia, który ma złagodzić skutki ETS2 dla najbiedniejszych obywateli. Z funduszu klimatyczno-socjalnego, którego budżet na lata 2026–2032 wynosi 87 miliardów euro, państwa członkowskie będą mogły finansować m.in. wymianę źródeł ciepła czy modernizację budynków.
Jednak, jak zauważył Weber, część krajów nie przedstawiła jeszcze planu wykorzystania tych środków. – „Kraje wschodnioeuropejskie nie złożyły planów, podobnie jak Niemcy” – stwierdził ekspert. – „Ta sytuacja jest deprymująca, ponieważ oznacza, że w 2026 r. środki nie zostaną wykorzystane”.
Zwrócił też uwagę, że jedną z przyczyn opóźnień może być „nadzieja, że ETS2 nie zostanie wprowadzony”. W efekcie, zamiast przygotowywać się do wdrożenia zmian, wiele państw wciąż liczy na ich odroczenie lub zawieszenie.
Donald Tusk zapowiada działania Polski
Na tle europejskich sporów Polska zajmuje jedno z najbardziej krytycznych stanowisk wobec nowego systemu. Premier Donald Tusk po październikowym szczycie Unii Europejskiej poinformował o istotnym sukcesie negocjacyjnym rządu: – „We wnioskach końcowych Rady Europejskiej udało się zawrzeć zapis dotyczący rewizji systemu ETS2, co daje możliwość ewentualnego zablokowania wejścia w życie tego systemu od 2027 roku”.
Ten zapis, zdaniem komentatorów, daje Warszawie realny instrument do negocjacji i ewentualnego wstrzymania zmian, które mogłyby doprowadzić do gwałtownego wzrostu kosztów życia w Polsce.
Czy ETS2 to krok w stronę ekologii, czy ekonomiczny cios?
ETS2 to element szerokiego pakietu „Fit for 55”, którego celem jest redukcja emisji gazów cieplarnianych o 55 procent do 2030 roku. Z perspektywy unijnych instytucji system ma przyspieszyć transformację energetyczną i ograniczyć zależność od paliw kopalnych.
Jednak w krajach takich jak Polska, gdzie infrastruktura grzewcza opiera się na tradycyjnych źródłach energii, nowe regulacje budzą obawy o bezpieczeństwo socjalne. Wzrost kosztów ogrzewania i transportu może szczególnie dotknąć rodziny o niskich dochodach oraz mieszkańców mniejszych miast i wsi.
Rząd w Warszawie podkreśla, że Polska nie sprzeciwia się celom klimatycznym, lecz domaga się „sprawiedliwej transformacji”, w której tempo zmian będzie dostosowane do realnych możliwości finansowych obywateli.
Przyszłość ETS2 wciąż niepewna
Choć Unia Europejska planuje uruchomienie systemu w 2027 roku, coraz więcej państw sygnalizuje konieczność jego rewizji. Brak gotowości do wykorzystania funduszu klimatyczno-socjalnego oraz rosnące napięcia polityczne sprawiają, że los ETS2 może zależeć od nadchodzących decyzji Rady Europejskiej.
Dla Polski to czas kluczowych negocjacji – między koniecznością ochrony klimatu a realiami ekonomicznymi milionów rodzin, które mogą nie udźwignąć kolejnej fali podwyżek.
Komentarze (0)