- Tak stresującej pracy nigdy nie miałem a zatrudniony byłem w wielu tego typu zakładach i to nie tylko w Polsce - mówi jeden z pracowników (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Wystarczy krzywo spojrzeć i człowieka zwalniają. Wiedzą, że znajdą się naiwni, którzy mają nóż na gardle.
Osoby zatrudnione dla ubojni przez firmę Net-Work mają znacznie więcej zarzutów wobec swojego pracodawcy.
- Pieniądze otrzymujemy z opóźnieniem. Przed dziesiątym czujemy się jak na loterii. Zastanawiamy się, kto i kiedy dostanie wypłatę - dodaje. - Poza tym część pracuje na umowę zlecenie albo bez żadnej umowy. Dodatkowo musimy podpisywać, że pracujemy po osiem godzin, choć w praktyce wychodzimy po jedenastu.
Z prezesem firmy Net-Work - Elżbietą Marciniak jak na razie nie udało się nam skontaktować.