Małgorzata Wybrańska, którą spotykamy na parkingu przy Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, jest zdziwiona decyzją dyrekcji szpitala.
- Dla mnie to żaden problem przejść obok budynku ulicą Szpitalną aż do Kościuszki - mówi. Co jednak mają powiedzieć starsi, schorowani ludzie? Dla nich każdy metr to ogromny wysiłek. Obiekt jest ogromny, jedno wejście to za mało.
Emeryci potwierdzają, nowe szpitalne zarządzenie, to dla nich ogromny kłopot.
- Do niedawna bez najmniejszych problemów mogłem przejść z oddziałów na SOR, by opuścić budynek. Teraz drzwi są zamknięte na cztery spusty, dostępnie wyłącznie dla personelu. Dziwi mnie to rozwiązanie. Przecież codziennie dziesiątki osób odwiedzają poradnię ortopedyczną. Mają ręce i nogi w gipsie. To nie w porządku, że muszą kuśtykać dookoła budynku na pobliski parking - mówi Stefan Łuczak.
Krzysztof Napora, zastępca dyrektora ds. lecznictwa tłumaczy, że o takim rozwiązaniu zadecydowały względy epidemiologiczne, a także bezpieczeństwa. W sytuacji nie widzi nic dziwnego...
- Przez to boczne wejście na oddziały mógł się dostać każdy, w tym złodziej. Teraz problemu nie ma, bo każdy pacjent mija strzeżoną portiernię. Do szpitala można stworzyć nawet 15 wejść, ale kto ich będzie pilnował? - mówi z rozbrajającą szczerością wicedyrektor.
- No tak jak pan doktor złamie nogę to jemu drzwi na pewno otworzą - ironizują pacjenci.