Reklama

Wielki Stan z USA - wspomnienia

Opublikowano:
Autor:

Wielki Stan z USA - wspomnienia - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia To już kilkadziesiąt lat temu , znany dziennikarz Przeglądu Sportowego – Maciej Petruczenko wygłosił w Kutnie zdanie, które funkcjonowało później w mediach swoim niezależnym bytem: „Ze wszystkich Stanów Ameryki Północnej – najbardziej lubię Stana Musiala”.Maciej Petrucznko poznał Stanleya Musiala w Stanach a to pamiętne zdanie wygłosił w Kutnie w czasie, gdy miał tu możliwość spotkania się tu ze słynnym amerykańskim baseballistą.

Jeden z największych sportowców trzech dekad (1940 - 1960) w USA - Stanley Musial lub bardziej swojsko – Stanisław Musiał, jeszcze za życia stał się legendą i ikoną dla kilku pokoleń Amerykanów.

Urodził się w Donorze w USA. Ojciec młodego Stasia, emigrant z Polski, od najmłodszych lat zachęcał go uprawiania sportu. Z powodzeniem. W USA wtedy na każdym placu grało się oczywiście w baseball. Stasiu też chciał. Swoją karierę sportową rozpoczął od prostej funkcji tzw. „bat boya”, czyli inaczej mówiąc chłopca do podawania starszym graczom pałek i nie tylko.

Młodemu adeptowi gry z pałką i rękawicą tak się to spodobało, że wkrótce sam spróbował i to z jakim skutkiem. Okazało się, że ma talent, niezwykły na tyle, że wkrótce w Donorze pojawili się emisariusze z wielkiego zawodowego klubu z Saint Louis Cardinals. Stan Musial podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt z klubem z tego wielkiego miasta, w którym spędził resztę swego życia. Jako jeden z niewielu graczy zawodowego baseballu Stan Musial do końca swojej sportowej kariery pozostał wierny temu jedynemu klubowi i jego dwóm papużkom siedzącym na baseballowej pałce.

Szybko okazało się, że jego nieprzeciętne umiejętności w posługiwaniu się tą pałką uczyniły go jednym z najlepiej wybijających w całej zawodowej lidze. Rekordy, które wtedy ustanowił - do dziś są trudne do osiągnięcia nawet dla najlepszych baseballistów, którzy podpisują lukratywne zawodowe kontrakty kilka tysięcy razy wyższego od tego podpisanego przez Stana w 1940 roku.

Stan Musial grał przez ponad 20 sezonów, w latach czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, z przerwą na służbę wojskową w siłach morskich w 1945 roku. Był matem. Czołowa gwiazda zawodowej ligi baseballu bez jakiegokolwiek protestu oddała wówczas swój czas i talent ojczyźnie. Część swojego obowiązku Stnley Musial spełnił w Pearl Harbor. Do gry (w baseball) powrócił po zakończeniu działań wojennych a 1946 rok był jednym z lepszych w jego karierze.

Specjaliści od sportowych statystyk skrzętnie podliczyli jego osiągnięcia. Stan w tym czasie odbił piłkę ponad 3 600 razy, zaliczył ok. pół tysiąca tzw. homerunów a dzięki jego odbiciom Kardynałowie z Saint Louis zdobyli blisko dwa tysiące punktów. To wielkie osiągnięcia, może jednak trudne do zrozumienia dla osób nieznających bliżej zasad gry w baseball.

Łatwiej zapewne będzie docenić fakt, że Stan Musial trzykrotnie wybierany był najlepszym zawodnikiem całego sezonu w zawodowej lidze, czterokrotnie zdobywał w tej klasyfikacji drugie miejsce. 24 razy był wybierany do drużyny gwiazd sezonu.

Już w latach sześćdziesiątych uzyskał nominację do galerii sław amerykańskiego sportu. Możemy być dumni, to nasz krajan przecież, a zbyt wielu rodaków tam nie mamy. Stan Musiał bezsprzecznie jest w tej galerii jedną z najjaśniejszych gwiazd.

Honorowy obywatel miasta Kutno był wierny swoim ideałom. On już tak miał. Był wierny dyscyplinie, wierny klubowym barwom ale również wierny swojej żonie, z którą przeżył wspólnie, bagatela…… 72 lata. Wychował czworo dzieci, ma jedenaścioro wnuków i „armię prawnuków”.

Stan jest gwiazdorem wyjątkowym. Nie błyszczał w mediach, nie palił, nie pił, prowadził przykładne rodzinne życie. Nigdy nie stał się autorem, czy uczestnikiem jakiegokolwiek skandalu. Choćby gwiazdą drobnego incydentu. Jak pisano – „kryształowy charakter”. Pomimo to media kochały go. Społeczeństwo miasta Saint Louis za życia postawiło mu w swoim mieście pomnik. Wielki, tak wielki, jak sam Stan.

Gdy Stan Musial zdobywał w zawodowej lidze tytuły najlepszego baseballisty, w nieznanym mu miejscu o nazwie Kutno, w rodzinnym kraju jego ojca, rodziło się już pokolenie ludzi, z którymi los zetknie go - ale dopiero ponad pół wieku później, a los bywa przewrotny. Gdy Stanley Musiał został amerykańskim mistrzem
w posługiwaniu się baseballową pałką - w dalekim Kutnie nikt lub prawie nikt nie wiedział co to jest baseball.

Mało, ta wiedza wtedy była tu w pewnym sensie owocem zakazanym. Jednakże w kilka dekad później w roku 1987 Stan Musial wsiadł do samolotu, który wylądował na lotnisku w znanej mu tylko z opowiadań ojca Warszawie, a następnie samochodem, „dziwną trasą”, którą my nazywaliśmy drogą z Moskwy do Berlina, wyprzedając po drodze wiele furmanek dodających folkloru, ale zdecydowanie opóźniających jego jazdę, dojechał do miejsca, które nazywało się Kutno.

„Siermiężne” wtedy miasto przywitało go ładną pogodą, przyjazną atmosferą i nieprawdopodobnym dla niego boiskiem baseballowym ulokowanym na płycie stadionu piłkarskiego. Ścieżki do biegania na tym obiekcie wyłożone były wykładziną dywanową (aby nie niszczyć trawy). Goście osobiście sprawdzali, czy to jest prawdziwe i czy da się na tym grać.

Stan do Polski przyleciał z żoną oraz gronem przyjaciół. Nie miał pustych rąk. Przywiózł i podarował nam sprzęt baseballowy o wartości ok. 50 000 USD. Korzystając z tej okazji rozstrzygamy wszelkie spory - to był sprzęt baseballowy najwyższej jakości, a przekazano go do ośmiu polskich klubów, w których naonczas uprawiano baseball.

Stan spędził w Kutnie trzy dni. W tym czasie nasi baseballiści rozgrywali międzynarodowy turniej z udziałem Szwedów, Czechów i sześciu polskich drużyn. Codziennie odwoziłem go do ośrodka maszyn żniwnych z Płocka w nieodległej (30 km) od Kutna - Soczewce. Dlaczego tam? Z prostej przyczyny. W Kutnie nie było wtedy hotelu, o standardzie zbliżonym chociażby do średniej klasy.

Już pierwszego dnia, gdy goście chcieli się odświeżyć, zaprosiłem ich do swojego domu. Ku mojemu zaskoczeniu Stan wypakował ze swojej torby „dziwne” rzeczy: papier toaletowy, mydełka, ręczniki i tym podobne kosmetyczne drobiazgi.

Zapytałem czemu ma służyć ta kolekcja, Stan odrzekł – „Czytaliśmy, że u was o te rzeczy niełatwo”. Na szczęście miałem w domu to co było potrzebne, myślę - że również w hotelu w Soczewce wszystko było na swoim miejscu i Stan Musial zmienił wtedy nieco, zapewne po raz pierwszy, opinię o ojczyźnie swoich przodków.

Chociaż, gdy dwa dni później goście chcieli zakupić szampan, aby uczcić narodziny kolejnego wnuka Stana, z tym już były drobne perturbacje. Przypomnę - był to rok 1987, a naszą opinię uratował wtedy kutnowski Pewex.

Podarowany nam specjalistyczny sprzęt baseballowy pojechał więc do różnych polskich miast, a Stan Musiał wraz ze swoimi przyjaciółmi, udał się autokarem marki „San” z kutnowskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego do Warszawy na spotkanie z przebywającym tam wówczas wiceprezydentem USA – Georgiem Bushem.

To nie do wiary, ale to spotkanie pierwotnie planowane było w Kutnie. Niestety dla nas ówczesne odpowiednie służby po serii lustracji stadionu i samego Kutna - nie wyraziły na to zgody.

Stanley Musial, był później w Polsce jeszcze trzykrotnie. W roku 1996 uświetnił swoją obecnością otwarcie pierwszego boiska do gry w baseball w kutnowskim centrum Małej Ligi. W 1997 roku odwiedził nasz kraj wspólnie ze swoim przyjacielem amerykańskim pisarzem – Jamesem Michenerem (autorem mi. bestseleru – Poland), a w roku 2000 otrzymał od kutnowskiego samorządu tytuł honorowego obywatela miasta Kutno. Mała Liga jego imieniem nazwała wtedy jeden ze stadionów w swoim centrum szkoleniowo - sportowym.

To była ostatnia wizyta naszego rodaka w kraju jego przodków. Stan zdrowia na więcej już mu nie pozwolił. Potem wielki baseballista ograniczał się jedynie do wspierania w Stanach akcji zbierania środków na budowę i funkcjonowanie centrum Małej Ligi w Kutnie. Dodajmy - z powodzeniem. Może w tym miejscu warto wspomnieć, że Fundacja Polska Mała Liga przez te kilkanaście lat działalności w Kutnie wydała tu coś ponad sto milionów złotych.

Portret Stanleya Musial zdobi dziś salę w której obradują kutnowscy rajcy. W centrum Małej Ligi dumnie prezentuje się wielki napis – „Stan Musial Stadium” a kilkadziesiąt tysięcy młodych sportowców z wielu krajów w Europie Afryce i Azji, każdego roku rywalizuje o miano najlepszych, by móc w lipcu przyjechać do Kutna
i zagrać na tym stadionie.

W Polsce jest jeszcze jeden obiekt nazwany jego imieniem, a jest to wybudowane
w 1997 roku na stadionie olimpijskim we Wrocławiu boisko do gry w baseball dla dzieci.

Kilkunastoletni „bat boy” Stasiu Musial, biegając w latach trzydziestych ubiegłego stulecia po boisku w Donorze w Pensylwanii w USA, nawet nie mógł sobie wyobrazić, jak wielu młodych chłopców i dziewcząt będzie chciało go w przyszłości naśladować i jak zmienne będą karty historii.

Stanley Musial opuścił nas 20 stycznia 2013 roku. Takim GO zapamiętamy.

Waldemar Szymański

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE