Józefa Wilkanowicz urodziła się 2 lutego 1913 roku we Włocławku. Do Kutna przeprowadziła się w wieku 20 lat i początkowo mieszkała na ul. Narutowicza. Właśnie w grodzie nad Ochnią pani Józefa poznała swojego męża, urodziła dwójkę dzieci, doczekała się troje wnuków oraz dwóch prawnuczków i spędziła już ponad siedemdziesiąt wspaniałych lat życia.
- Ten dom zastał wybudowany jeszcze na początku XX wieku i należał do naszej rodziny. Wprowadziłam się tutaj po ślubie, w pierwszą niedzielę po zakończeniu II Wojny Światowej. I tak mieszkam tu po dziś dzień - opowiada seniorka.
Jak mówi Hanna Wrońska, córka pani Józefy, mimo że staruszce "stuknęła już setka", wciąż nie zawodzi jej poczucie humoru, a ze sklerozą jest zdecydowanie na bakier. Obce są jej również pobyty w szpitalu, gdzie przez ostatnie 101 lat... jeszcze nie trafiła.
- Mama zna na pamięć wierszyki, które opowiadała mi jak byłam w przedszkolu. Pamięta także niemal wszystkie daty, z uśmiechem na twarzy wspomina dawne lata i chętnie opowiada żarty. W szpitalu nigdy nie była, bo nigdy nie chorowała. Wiadomo, jakiś katar, kaszelek, ale nic poważniejszego. Mama jest zdrowa jak ryba! - mówi z uśmiechem pani Hania.
W czym tkwi sekret na długowieczność? Pani Wilkanowicz przekonuje, że to z pewnością nie na skutek tajemniczego eliksiru.
- Chyba nie ma żadnego przepisu. Wydaje mi się, że to kwestia genetyki, u nas w rodzinie było sporo długowiecznych. Może wigoru dodawało mi też bardzo aktywne życie -dużo pracowałam, jeździło się rowerem nad jezioro, do lasu i spędzało czas w ruchu, czytałam również sporo książek. Nigdy nie trzymałam się jakiejś ścisłej diety, jedynie posiłki zawsze były o tych samych porach- opowiada seniorka - Jak nie przyszło się na kolację na godz. 19, to mama potrafiła dać nam niezłą reprymendę - śmieje się pani Hanna.
Nie pozostaje nic innego, jak życzyć pani Józefie zdrowia, wigoru i kolejnych stu lat!