- Z pewnością wprowadzenie zdrowej żywności stanowiło wyzwanie dla szkolnego sklepiku, jednak jest to dobre dla uczniów. Szkoła powinna edukować i wychowywać, więc spełnia swoją funkcję jak najlepiej potrafi - mówi dyrektor szkoły Danuta Blus. - Wymaga to jednak pewnej współpracy szkoły i rodziców, bo jaki sens ma wprowadzanie zdrowej żywności, jeśli dzieci przynoszą słodycze z domu?
Nie wszyscy uczniowie, mimo reformy sklepikowej, zdrowo się odżywiają. Duża część z nich albo kupuje niezdrowe jedzenie w okolicznych sklepach, albo przynosi je ze sobą z domu, co przecież nie jest zakazane. A to właśnie przyczynia się do pogarszającej się sytuacji szkolnych sklepików, których obroty zdecydowanie się obniżyły.
- Nie ma co ukrywać, sklepik zarabia teraz dużo mniej niż kiedyś - mówi Małgorzata Nowicka prowadząca sklepik w SP nr 9. - Mimo to zdrowe jedzenie dość łatwo rozpowszechnia się wśród uczniów. Bardzo pomogła nam również firma dostarczająca pieczywo, która szybko zamieniła biały chleb i bułki na pieczywo pełnoziarniste.
Żywieniowa rewolucja nie sprawdziła się jednak we wszystkich placówkach. Sklepik szkolny zniknął chociażby ze Szkoły Podstawowej nr 6.
- Na chwilę obecną sklepiku w naszej nie ma, jednak jeśli znajdą się osoby chętne do prowadzenia go zgodnie z przepisami, to niewykluczone, że powróci - informuje sekretariat szkoły.
Czy inne kutnowskie sklepiki czeka równie czarny scenariusz?