Taka frekwencja mówi sama za siebie. Na widowni mogliśmy znaleźć nie tylko starsze pokolenie, ale i młodych kutnian a nawet młodzież. Wszyscy spotkali się w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej, by dowiedzieć się nieco więcej o książkach Fedorowicza od samego artysty. Prócz tego dzisiejszy gość chętnie dzielił się anegdotami i odsłonił kulisy życia - nie tylko zawodowego ale i prywatnego. Aktor z pewnością sprawił, że uczestnicy spotkania autorskiego wyszli z sali rozbawieni do łez.
Czego mogliśmy się dowiedzieć? Chociażby tego, że pracował już od 16 roku życia. Jak sam mówił, od zawsze miał talent do karykatur.
- Zajmowałem się dowcipami rysunkowymi. Wtedy byłem bardzo bogaty. Za wysłany do Dziennika Bałtyckiego rysunek z dowcipem otrzymywałem całe 20 zł - mówił z ironią Fedorowicz.
Podzielił się z nami także pewną historią, która zdarzyła się w trakcie jego studiów malarskich w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Zdradził nam - bardzo samokrytycznie - że jako student był bardzo brzydkim mężczyzną. Ale to tam właśnie poznał swoją żonę.
- Pewna dziewczyna wpadła mi w oko. Z racji tego, że nie otrzymała stypendium, dałem jej pożyczkę. Nie miała z czego oddać więc... ożeniłem się z nią. Do tej pory mi nie oddała tych 1 600 zł. Ale żona bardzo sobie chwali ten biznes - relacjonował.
Jacek Fedorowicz opowiedział również o pracy zawodowej. Jak mówił, aktor w okresie socjalizmu nie miał tak dobrze. Stawka za dzień zdjęciowy wynosiła początkowo 300 zł. Trzeba było więc kombinować.
- Walka toczyła się o liczbę dni zdjęciowych. Im dłużej kręciliśmy tym więcej zarobiliśmy. Swego czasu pisałem także scenariusze i żeby zarobić pieniądze napisałem sam dla siebie rolę w filmie „Kochajmy syrenki”, gdzie zagrałem u boku Bohdana Łazuki. Moja postać to najlepszy przyjaciel głównego bohatera, który nie odstępuje go na krok. W związku z tym na planie byłem tyle samo dni co Łazuka - mówił aktor.
Napisał też scenariusz do kultowej komedii Barei „Poszukiwany, poszukiwana”, gdzie również miał zagrać... starą prostytutkę, bo - jak mówił - charakteryzatorka nic innego nie mogła z niego zrobić. Jednak ta przygoda aktorska szybko się zakończyła bowiem twórcy zauważyli, że Fedorowiczowi za szybko rośnie zarost i „jego męskość wygrała”.
- Najlepiej wychodzi mi komentarz z off-u, komentarz do obrazu, gdy nie widać mnie na ekranie - dodał Fedorowicz.