Kim są dzisiejsi goście? Olga Gitkiewicz, która prowadziła wczoraj spotkanie z Filipem Springerem, to autorka książki „Nie hańbi”. Jest ona poświęcona polskiemu rynkowi pracy. Marta Madejska z kolei napisała „Aleję Włókniarek” próbującą opowiedzieć historię kobiet pracujących w łódzkich przędzalniach.
Podczas panelu rozmawiano o dwóch książkach. Pierwsza z nich - „Nie hańbi” Olgi Gitkiewicz to reporterski rzut oka na polski rynek pracy. Jak bardzo ten rynek się zmienił od czasu, kiedy chałupnicy przeszli z domowych warsztatów do fabrycznych hal? Jak bardzo kryzys wczesnych lat 90. różnił się od kryzysu lat 30., gdy bezrobotni organizowali strajki? I wreszcie - co to znaczy nie pracować w świecie, w którym ponoć nie pracuje tylko ten, kto nie chce? Odpowiedzi na pytania znajdziemy w książce, która opowiada o nadwiślańskim kapitalizmie. Jej autorka zapytana o to skąd wziął się pomysł na podjęcie takiego tematu odpowiedziała:
- Chciałam napisać książkę o pracy w Polsce i żeby akcja rozgrywała się współcześnie. Ale żeby wiedzieć jak się pracuje tu i teraz musiałam zacząć sięgać do historii, do momentu przemian na rynku pracy. Zaczęło mnie irytować, że o robotnikach przestało się mówić od jakiegoś czasu. Mówi się za to dużo o proletariacie, a ta siła przewodnia narodu - czyli robotnicy - „zniknęli”. Chciałam napisać historię o robotniczych, doświadczonych kobietach. Moja babcia była robotnicą i analizując jej losy czy losy mojej prababci, chciałam sprawdzić, jak żyło się kobietom w XIX i na początku XX wieku. Bez stałej pracy, bez regulaminu pracy, bez stałej pensji - mówiła Olga Gitkiewicz.
Z kolei książka Marty Madejskiej pt. „Aleja włókniarek” ukazuje historię łódzkich robotnic, którym rytm życia wyznaczał takt prządki. Włókniarki będące symbolem rewolucji obyczajowych zostały przedstawione jako nisko opłacane, wykorzystywane przez majstrów i właścicieli, przedwcześnie postarzałe. Przez co zrodził się pomysł, aby napisać książkę poświęconą łódzkim robotnicom?
- Ja bardzo chciałam przeczytać taką książkę, ale jej nie było. Przyjechałam do Łodzi przez przypadek, bo tam dostałam się na studia. Nie wiedziałam nic o tym mieście. Poznawałam więc tę tkankę urbanistyczną, dlaczego są takie ulice, o co chodzi z tymi liniami fabrycznymi, co tu było, kto tu był. Chciałam napisać o tej Łodzi z perspektywy gospodarczej, społecznej i przemysłowej. Mówiło się o Łodzi, że ona nie ma historii, co jest bzdurą - ma przeszłość i to opisaną, a więc ma historię. Zaczęłam się więc cofać do przeszłości i zauważyłam, że elementem stałym tych zmian gospodarczych, społecznych czy przemysłowych były włókniarki - kobiety, które stanowiły siłę napędową Łodzi - relacjonowała Marta Madejska.
Na wszystkich przybyłych do KDK na spotkanie czekało przygotowane przez Cukiernię Wasiakowie drugie śniadanie. Przy przekąskach, kawie i rozmowie o wyżej wymienionych książkach upłynęło więc dzisiejsze niedzielne przedpołudnie.