Przypomnijmy, że Naval przeprowadził dzisiaj już trening rodem z elitarnej jednostki GROM (klik). Na początku spotkania w bibliotece żartował, że widział dwie karetki i ma ogromną nadzieję, że nie miało to związku ze wspomnianymi ćwiczeniami.
- Zaczynamy grudzień bardzo mocnym akcentem. Dzisiaj realizujemy kolejne spotkanie z cyklu „Mocna Literatura”. Oklaski świadczą o tym, że nie muszę zbytnio tego pana przedstawiać, ale tylko krótko powiem – odznaczony mnóstwem odznaczeń państwowych, 14 lat w GROM-ie, niezłomny żołnierz, tak go określę. Drodzy państwo – po prostu Naval – rozpoczął Radosław Wąs, który prowadził dzisiejsze spotkanie.
Ten były żołnierz wojsk specjalnych jest autorem czterech książek, które można było dziś zakupić w kutnowskiej bibliotece. Na wstępie Naval opowiadał o swoich początkach w wojsku.
- To było dawno i jednocześnie nie dawno, lata 80-te i 90-te. Nasz kraj był jeszcze w takiej dość mocnej komunie, byliśmy po tej stronie, po której nie chcieliśmy się znaleźć po II Wojnie Światowej. Dużego wyjścia nie było. Ci, którzy byli sprytniejsi, pochodzili z lepszych rodzin, organizowali sobie odstąpienie od zasadniczej służby wojskowej. Ja byłem skrajnie z drugiej strony i wydawało mi się, że przyszłość, która się przede mną szykuje, a więc bycie spawaczem, ślusarzem, bycie robotnikiem nie jest tym, o czym marzyłem czytając książki przygodowe (…). To był jednocześnie świadomy i nieświadomy, ale tak, chciałem iść do wojska – opowiadał Naval.
Dodał, że zasadnicza służba wojskowa za jego czasów kojarzyła się z niewolnictwem.
- Wykonujesz po prostu wszystkie rozkazy. Mądre i głupie – mówił Naval.
Potem mówił sporo o samym GROM-ie i o tym, jak trafił do tej elitarnej jednostki.
- Dzisiaj jest internet, programy telewizyjne, gazety i książki. Przykładowo ja słowo „Selekcja” usłyszałem dwa tygodnie przed selekcją. W ogóle nie wiedzieliśmy, co my będziemy tam robić. Dzisiaj mamy tę świadomość czym zajmują się żołnierze wojsk specjalnych, jakie są ich zadania, jak wyglądają szkolenia. My byliśmy w pełni nieświadomi. Wiedziałem tyle, że będzie „długo, trudno i głodno w Bieszczadach”
Dodawał, że w jednostkach tego typu ważniejsza jest siła psychiczna od tej fizycznej. Wielu kolegów Navala nie przeszło Selekcji właśnie z powodu załamania lub zwyczajnego poddania się.
- Zaczynając swoją karierę, rozbierając się w szatni żeby wyjść na basen widzisz swoich kumpli – wielkich, dobrze zbudowanych facetów. Ale ważna jest głowa. Pamiętam taką próbę. Mieliśmy zawiązywane oczy, byliśmy prowadzeni na specjalny podest 5 metrów nad basenem, tam opaskę zdejmowano i padały słowa – 5 sekund i skacz. Wielki facet z tatuażami, a wtedy mało kto się tatuował, wyglądał kosmicznie, stoi 5 sekund, 10 sekund. Pada pytanie – „Skoczysz?”, on odpowiada - „Nie”. To pokazuje, że niezależnie od tego, że jesteś silny i sprawny nie potrafisz zrobić kroku do przodu żeby z 5 metrów skoczyć do wody. I tak też jest prowadzona Selekcja. Można się przygotować fizycznie, biegać i tak dalej, ale ważna jest psychika
- Jednego dnia odpadło bardzo wielu kandydatów, a powodem był głód. Stosowali taki trik, że karmiono nas dwa razy dziennie. Tylko, że to było w poniedziałek rano i we wtorek wieczorem. Niektórzy nie potrafili poradzić sobie z tym, że są głodni. A obok cały czas chodzą instruktorzy, pachnie kiełbaska, ktoś robi sobie kawę. Dla mnie głowa i psychika jest ważniejsza od organizmu – dodawał Naval.
Dodał, że wielkim szacunkiem darzy gen. Sławomira Petelickiego, pomysłodawcę i pierwszego dowódcę GROM. Przypomnijmy, że generał zmarł w 2012 roku w wyniku rany postrzałowej. Według prokuratury popełnił samobójstwo.
W trakcie dzisiejszego spotkania każdy z uczestników mógł zabrać głos i zadać swoje pytanie do byłego żołnierza GROM-u.