Gorąca atmosfera przed konferencją trwała kilka minut. Ludzie związani z Manhattanem mówili, że doskonale radzą sobie sami i nie potrzebują pomocy żadnej opcji politycznej, a ich plac handlowy nie jest miejscem do prowadzenia kampanii wyborczej. Wywiązała się następująca wymiana zdań:
- Kto was upoważnił, żebyście w naszym imieniu występowali do Urzędu Miasta? Czy wy uważacie, że my jesteśmy bandą idiotów i debili? - mówił jeden z mężczyzn, członek zarządu stowarzyszenia Manhattan, który zdaniem działaczy .Nowoczesnej jest powiązany z Prawem i Sprawiedliwością.
- Pan na pewno byłby zadowolony, gdyby pan Kłopotowski tutaj przyszedł – ripostował Dariusz Stokwiszewski z .Nowoczesnej.
- Proszę nas nie utożsamiać z żadną partią – mówili członkowie stowarzyszenia.
- Ale ja tylko Pana utożsamiam – bronił się D. Stokwiszewski
- Jako stowarzyszenie, jako Manhattan nie identyfikujemy się z żadną partią. A gdybym ja wystąpił gdzieś w waszym imieniu (partii .Nowoczesna - przyp. red.) to byłoby w porządku?
Dariusz Stokwiszewski i Wojciech Ziółkowski podkreślali, że .Nowoczesna nie wystosowała pisma w imieniu stowarzyszenia i jego zarządu, ale w imieniu kupców, którzy sami się do nich zgłosili. Podkreślono także, że przed złożeniem pisma przeprowadzono swego rodzaju „wizję lokalną” poprzez rozmowy jednego z działaczy z handlarzami, którzy mówili, że coraz więcej sklepów wielkopowierzchniowych negatywnie odbija się na ich interesach. .Nowoczesna zapewnia także, że jej działacz rozmawiał z członkami zarządu stowarzyszenia, którzy wyrażali chęć współpracy i podzielali pomysły partii. Również handlarze z Manhattanu mieli z entuzjazmem podejść do inicjatywy Nowoczesnej.
- Interweniujemy jako partia, bo od tego są partie polityczne i my się z tego obowiązku względem obywateli chcemy wywiązywać. Ponadto my reprezentujemy tych mieszkańców handlujących na Manhattanie, którzy chcieli naszej interwencji, a nie zarząd, który sobie najwyraźniej nie do końca radzi, skoro ludzie zgłaszają się do nas z prośbą o interwencje – mówi Wojciech Ziółkowski, członek .Nowoczesnej.
Innego zdania było stowarzyszenie, które reprezentowane przez dwie osoby twierdziło, że działacz .Nowoczesnej faktycznie z nimi rozmawiał, jednak kompletnie nie zrozumiał zasad na jakich funkcjonuje Manhattan. Stowarzyszenie zapewnia także, że zna problemy handlarzy i stara się je rozwiązywać własnymi siłami.
- Staramy się sami, oczywiście z pomocą władz miasta, pomagać kupcom. W ubiegłym roku złożyliśmy pismo o problemach i pozamykanych stoiskach w związku z zimą, po czym obniżono nam czynsz do złotówki. Czyli w lutym i marcu, kiedy były mrozy, mieliśmy znacznie obniżony czynsz. Z tego co wiem, to w Urzędzie Miasta jest jakaś kontrola, która „uczepiła się” tego zmniejszenia czynszu i która sprawdza, jakim prawem opłaty zostały zmniejszone – mówiła kobieta będąca członkiem zarządu stowarzyszenia.
Członkowie stowarzyszenia dodawali także, że Manhattan dostał „mocno po plecach” w związku z ubiegłorocznym remontem ulicy Podrzecznej. Stwierdzili także, że w tej chwili prowadzą rozmowy, w których wnioskują o dłuższy okres zmniejszenia czynszu.
- Walczymy dla ludzi z tego placu - mówili członkowie stowarzyszenia, podkreślając przy tym, że nie potrzebne im wsparcie żadnej partii politycznej.
- My chcemy pomóc. Myślę, że jeszcze nie raz będziecie Państwo sobie życzyli naszej pomocy. Ale Wasza postawa nie jest przychylna temu, żeby wam pomagać. Nie jesteście tu sami, Manhattan to 200 osób – mówił Dariusz Stokwiszewski.
Stowarzyszenie stwierdziło, że nie zdążyło zapoznać się z petycją, ponieważ otrzymało jej kopię kilka minut przed konferencją. Kobieta związana z Manhattanem stwierdziła, że partia wychodzi przed szereg. Mówiła, że kilka stoisk jest zamkniętych, a ich właściciele chcą oddać je za darmo na rzecz stowarzyszenia, byle tylko nie płacić czynszu. Podkreślano także, że w umowie z UM napisano, że jeśli ilość stoisk zostanie zmniejszona, istnieje możliwość negocjacji czynszu, a kupcy nie płacą go indywidualnie, ale stowarzyszenie reguluje tylko jedną fakturę za wszystkie punkty.
- Naszym marzeniem jest, żeby w ogóle nie było czynszu - mówili przedstawiciele stowarzyszenia.
Dariusz Stokwiszewski stwierdził, że w takim razie zarówno stowarzyszenie, jak i .Nowoczesna mają ten sam cel, a ich petycja nie stoi w sprzeczności z interesem Manhattanu.
- No też właśnie to jest w tym piśmie. Zasadnicza sprawa – my reprezentujemy mieszkańców, którzy sami się do nas zgłosili, nie stowarzyszenie. To nie jest tylko Państwa sprawa, to sprawa nas wszystkich – mówili D. Stokwiszewski i W. Ziółkowski.
Co na to członkowie zarządu?
- Jako stowarzyszenie współpracujemy od lat z władzami miasta. Choćby zadaszenie placu jest tego dowodem. Nie życzymy sobie ani Nowoczesnej, ani Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ani kogokolwiek – mówili członkowie stowarzyszenia.
Z kolei .Nowoczesna zapewnia, że działa wyłącznie w interesie kupców, którzy prosili ich o wsparcie, dlatego nie zamierza wycofywać pisma złożonego wczoraj. jedną istotną rzecz. Wskazują na ich zdaniem istotną rzecz, czyli to, że stowarzyszenie nie ma monopolu na Manhattan, a reprezentuje ok. 70 proc. sprzedawców, z kolei reszta nie należy do tego stowarzyszenia. Stowarzyszenie nie ma więc prawa wypowiadać się w imieniu wszystkich kupców.
- Nie ważne, czy się to komuś podoba, czy nie – my chcemy pomóc. Uważam, że po to są partie polityczne, by działać na rzecz społeczeństwa. Jeśli ktoś się do nas zgłosi z prośbą o pomoc, to jeśli tylko będziemy mogli, to będziemy robić co w naszej mocy – zapewniał Wojciech Ziółkowski.
Na koniec członkowie stowarzyszenie powiedzieli dziennikarzom, że nie zgadzają się na publikację swojego wizerunku.
- Nie jesteśmy osobami publicznymi, nie mamy parcia na szkoło. Idźcie sobie szukać jeleni gdzieś indziej, może na Kiercholu - mówił na zakończenie członek stowarzyszenia.