Zdaniem pani Ewy, wójt nawet nie próbował zrozumieć, o co chodzi i od samego początku rozmowy był wrogo nastawiony zarówno do przedstawicielki Niezabudki, jak i do obecnej na spotkaniu matki chorego chłopca.
– Nawrzeszczał na mnie przy matce i swoich pracownikach, poczułam się jak przestępca. Nawymyślał mi i powiedział, że chcę wyłudzić od niego pieniądze. To jemu powinno zależeć na tym, by mieszkańcy jego gminy mogli się rozwijać, zwłaszcza w takiej sytuacji – wyjaśnia pani Ewa.
Pięćset zł miesięcznie to kwota, jaką pani Ewa starała się pozyskać od włodarza gminy na dojazdy chorego o głębokim stopniu niepełnosprawności. Matki chłopca nie stać na sfinansowanie dojazdów. Utrzymuje się z renty, z której ledwo starcza na życie, a co dopiero mówić o rehabilitacji syna.
Wójt Kołach uważa, że postąpił prawidłowo, a odmowa nie jest wynikiem jego niechęci do chłopca lub pani Ewy, ale podyktowana jest urzędniczymi procedurami, których nie sposób obejść. Zdaniem wójta nie poinformowano go nawet o temacie rozmowy. Nikt nie powiedział, że na spotkaniu będzie obecna matka, co według K. Kołacha było jawną próbą zagrania na emocjach.
– Wójt nie może rozporządzać finansami gminy według swojego widzimisię. Nie ma podstaw do dofinansowania przejazdów. Niepełnosprawny skończył 25 lat – to po pierwsze, po drugie zamknęliśmy już budżet i nie możemy robić wyjątków – tłumaczy szef gminy.
Po tym, jak wyprosił z gabinetu przewodniczącą Pogorzelską, rozmawiał w cztery oczy z matką chorego chłopca, która została zapewniona przez włodarza gminy o tym, że uzyska pomoc.
– Wyjaśniłem matce, że nie może liczyć na dofinansowanie ze środków własnych gminy. Trzeba złożyć wniosek w Gminnym Ośrodku Pomocy i wtedy pomożemy jej dziecku w kontynuowaniu leczenia – mówi Krzysztof Kołach.
Artykuł ukazał się w środę w "Gazecie Lokalnej".