- Co roku przylatuje ten sam - mówią. - Poznajemy go po charakterystycznym klekocie. Do przylotu boćków państwo Maria i Jacek Stryczyńscy przygotowywali się od tygodni. Uporządkowali m.in. trawę, by ptaki mogły odnowić gniazdo. - Pozbieraliśmy wszystkie sznurki z podwórza i przylegającego do płotu terenu, które są pozostałością po pracach rolnych. Boćki mogą je nieświadomie zabierać do swoich gniazd, to z kolei stanowi zagrożenie dla piskląt. Wystarczy chwila nieuwagi, aby zaplątały w nie skrzydełka - opowiada Jacek Stryczyński.
Grochowianie twierdzą, że boćki przynoszą szczęście. W ubiegłym roku urodził się im wnuk, w tej chwili ma dziewięć miesięcy, nosi imię po dziadku.
Państwo Ryszard i Henryka Biliccy z Wilkowii (gm. Łanięta) mają już czterech wnuków, w wieku od 3 do dziewięciu lat. Śmieją się, że bociany mogłyby im przynieść jeszcze wnuczkę. W ich gospodarstwie przez cały rok mieszka bocian "Magisterek". Swego czasu miał problemy ze skrzydełkami, później jednak wrócił do zdrowia, ale i tak nie był skory do lotu do Afryki. Poza "Magisterkiem" co roku przylatuje do nich inny bociek z rodziną. W tym roku zjawił się w minioną niedzielę, zniknął na dwa dni, po czym wrócił znowu. - Nie wiem, czemu zrobił nam takiego psikusa - mówi pani Henryka.