W godzinach wieczornych Sylwia Frydrysiak wraz z mężem zauważyli mężczyznę leżącego pod garażem vis a vis ich bloku. Kutnianie nie zamierzali stać z założonymi rękami i podjęli decyzję o wezwaniu pogotowia ratunkowego. Podczas gdy pani Sylwia wykręcała numer, jej mąż poszedł sprawdzić stan człowieka, który na pierwszy rzut oka nie wykazywał oznak życia.
- Kiedy zadzwoniłam na pogotowie kazano nam sprawdzić, czy ten człowiek na pewno żyje. Mąż zszedł na dół z telefonem i sprawdził puls mężczyzny. Stwierdził, że mężczyzna prawdopodobnie żyje i że jest pod wpływem alkoholu. Dyspozytorka powiedziała wówczas, że wzywa policję - relacjonuje S. Frydrysiak.
Po półgodzinnym oczekiwaniu pani Sylwia otrzymała telefon z dyspozytorni Falcku. Ponownie powiedziano małżeństwu, aby upewnili się, czy mężczyzna na pewno potrzebuje pomocy, gdyż wciąż... brakuje karetki.
- Przecież nie jesteśmy lekarzami. To, że mężczyzna prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu to jedno, lecz czy pijanemu człowiekowi nie należy się pomoc? Przecież poza upojeniem alkoholowym przyczyną utraty przytomności mógł być np. zawał lub inna dolegliwość - mówi S. Frydrysiak.
Jak mówi pani Sylwia, ambulans w towarzystwie policyjnego radiowozu przybył na miejsce... po 50 minutach.. Nieprzytomnego mężczyznę udało postawić się na nogi i potwierdziło się przypuszczenie, był on w stanie upojenia alkoholowego. Niemniej jednak sytuacja ta udowodniła, że dla dobra mieszkańców zakupienie dodatkowej karetki wydaje się wręcz niezbędne. Przypomnijmy, że w tym roku to już nie pierwsza sytuacja, kiedy pogotowie spóźniało się z interwencją. Ostatnio pracowników Falcku wyręczali funkcjonariusze policji bądź strażacy kutnowskiej PSP.
- Z pewnością dodatkowa karetka poprawiłaby funkcjonowanie ratownictwa medycznego. Słyszy się nieraz, że pogotowie nie przyjechało na czas. Czasami ignoruje się zgłoszenia do osób na pierwszy rzut oka będących pod wpływem alkoholu. Sama byłam niedawno świadkiem sytuacji, kiedy mężczyzna leżał nieprzytomny na drodze, a jak się okazało, najzwyczajniej w świecie zasłabł - mówi Magdalena Łubińska, kutnianka.
Ratownicy podkreślają, że nie mają wpływu na liczbę karetek w mieście. Ta decyzja leży bowiem w gestii ministerstwa zdrowia. Falck twierdzi jednak, że w tym konkretnym przypadku wszystko było w porządku. Jak powiedział nam Aleksander Hetner, rzecznik prasowy pogotowia, z dokumentacji wynika, że ambulans na miejscu zdarzenia zjawił się po... 8 minutach.
- Zgłoszenie wpłynęło do Centrum Dyspozytorskiego Falck Medycyna o godz.19:59. O godz. 20:02 wezwanie zostało przekazane do realizacji, natomiast o godz. 20:07 na miejscu zdarzenia pojawił się zespół ratownictwa medycznego Falck Medycyna, który po rozpoznaniu objawów przekazał mężczyznę patrolowi policji - informuje Aleksander Hetner.
Z relacją rzecznika nie zgadza się jednak wykaz połączeń w telefonie pani Sylwii.