Uratowany bocian
Niedawno opisywaliśmy historię bociana Lolka, która poruszyła mieszkańców całej Polski. Ptak został znaleziony na polu w okolicach Wałcza (woj. zachodniopomorskie) przez przejeżdżającą parę. Był oblepiony gęstą, nieznaną substancją w krytycznym stanie.Gdyby nie szybka reakcja świadków, najprawdopodobniej nie miałby żadnych szans. Jednak para, która natknęła się na bociana, nie przeszła obojętnie. Natychmiast rozpoczęła akcję ratunkową. Najpierw zawiozła Lolka do weterynarza, a następnie przekazała go pod opiekę Stowarzyszenia „Razem dla Zwierząt”.
Tam udzielono mu podstawowej pomocy i podjęto próbę oczyszczenia skrzydeł, jednak szybko okazało się, że potrzeba specjalistycznego wsparcia.
Dzięki pomocy pana Mateusza i pana Tomasza bocian został przewieziony ponad 300 kilometrów dalej - do Ośrodka Rehabilitacyjnego „Pomagam Bocianom” pod Żychlinem.
Dopiero tam można było rozpocząć długotrwały proces ratowania jego upierzenia.
W Telewizji Republika szczegóły sprawy opowiedział Artur Paul ze Stowarzyszenia „Pomagam Bocianom”.
- Bocian jeszcze długo nie będzie latać, z tego względu, że jego pióra będzie trzeba stopniowo usuwać. Te, które najszybciej mogą mu odrosnąć, będziemy przycinać tak, aby pozbyć się tej mazi – wyjaśnił Artur Paul.
Najważniejsze w takich przypadkach jest natychmiastowe działanie. Jeśli substancja zostanie usunięta w ciągu kilku godzin od kontaktu, często udaje się wypłukać ją bez szkody dla piór. Niestety w przypadku Lolka nie wiadomo, jak długo znajdował się na polu.
Kiedy trafił do specjalistów, maź była tak silnie związana z piórami, że nie dało się jej już zmyć.
- Bocian został znaleziony w pobliżu oczyszczalni ścieków. Podejrzewam, że substancją jest jakiś poferment z zanieczyszczeniami, które pokleiły lotki i upierzenie tego ptaka. - dodaje Artur Paul.
Choć przed Lolkiem długa droga, Artur Paul jest dobrej myśli. Najważniejsze bowiem jest to, że ptak nie ma żadnych złamań ani urazów, które uniemożliwiłyby mu latanie.
- Jest to ptak, który nie ma jakichkolwiek złamań czy kontuzji uniemożliwiających mu latanie. Więc musimy się skupić przede wszystkim na jego upierzeniu, które pozwala bocianom szybować i emigrować do Afryki dzięki prądom wstępującym. - dodaje Paul.
Dopiero po „przepierzeniu”, czyli wymianie uszkodzonych piór na nowe, Lolek będzie mógł wrócić na wolność.
Historia bociana Lolka to przykład, jak ogromne znaczenie ma ludzka uważność i szybka reakcja. Dzięki zaangażowaniu przypadkowych osób i pracy specjalistów ptak otrzymał drugą szansę. Teraz czeka go powolna rehabilitacja. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Lolek znów wzbije się w powietrze, już bez ciężaru mazi, która niemal odebrała mu życie.
Komentarze (0)