reklama

Dramat rodziny spod Kutna. Lekarz nie chciał przyjechać stwierdzić zgonu

Opublikowano:
Autor:

Dramat rodziny spod Kutna. Lekarz nie chciał przyjechać stwierdzić zgonu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaPrzez ponad trzy godziny rodzina Podkomorzych z miejscowości Lipiny (gm. Nowe Ostrowy) czekała na przyjazd lekarza, który miał stwierdzić zgon ich ojca. Sprawa otarła się nawet o Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego.Dopiero po interwencji koordynatora ratownictwa medycznego w Łodzi lekarz z przychodni w Wołodrzy przyjechał na miejsce i stwierdził, że pan Antoni Podkomorzy nie żyje. - Myślałem, że będę musiał zanieść ciało taty na plecach do przychodni - wspomina dramatyczne chwile Wojciech Podkomorzy, syn zmarłego.

Piąty kwietnia, godzina dziewiąta z minutami. Synowa pana Antoniego jak co dzień woła go na wspólne śniadanie. Niestety znajduje martwego teścia na podłodze.

- Mieszkaliśmy w jednym domu, ale do każdego z mieszkań prowadzą osobne wejścia - mówi Wojciech Podkomorzy, syn osiemdziesięcioczteroletniego zmarłego. - Niezwłocznie zadzwoniłem na pogotowie, tam dowiedziałem się, że zgon może stwierdzić jedynie lekarz rodzinny. Wystukałem więc numer telefonu do ośrodka zdrowia NZOZ "Ostrowy" w Wołodrzy. Wtedy problemy zaczęły się na dobre, tak jakby ich było mało.

Pan Wojciech miał usłyszeć od lekarza, że ten przyjedzie, ale dopiero między godz. 17 a 18. - Przecież to jakiś absurd - dodaje zbulwersowany syn pana Antoniego. - Akt zgonu można załatwić jedynie do piętnastej, do której czynny jest urząd gminy. Byliśmy w kropce. Nie mogliśmy rozpocząć przygotowań do pogrzebu. Lada moment dzieci miały wrócić ze szkoły. Miały patrzeć na ciało dziadka? Chcieliśmy im oszczędzić takiego widoku.

Wojciech Podkomorzy wsiadł do samochodu i pojechał do przychodni. Jak twierdzi, tłumu pacjentów oczekujących na wizytę nie widział. Mimo to lekarz nie chciał pojechać z nim do domu.

- Mieszkamy w odległości 3 kilometrów od ośrodka zdrowia. Stwierdzenie zgonu taty zajęłoby lekarzowi z piętnaście minut, czyli tyle ile trwa wizyta jednego pacjenta- uważa Podkomorzy.

Z przychodni zdesperowany mężczyzna dzwonił ponownie na pogotowie. Dyspozytorka o sprawie poinformowała Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego. Dopiero po interwencji koordynatora ratownictwa medycznego w Łodzi lekarz z przychodni w Wołodrzy przyjechał na miejsce i stwierdził, że pan Antoni Podkomorzy nie żyje. Była godzina 12.30 może 13. Śmierć osiemdziesięcioczteroletniego mężczyzny nastąpiła na skutek niewydolności naczyniowo-oddechowej. Rodzina zmarłego zarzuca lekarzowi złośliwość, brak empatii.

- Wiadomo, że człowiek w chwili śmierci bliskiego jest załamany, a tu jeszcze takie przeszkody - kwitują.

Sprawę inaczej relacjonuje właścicielka przychodni Małgorzata Zielińska.

- Zgodnie z prawem mamy dwanaście godzin na stwierdzenie zgonu człowieka - mówi. - Lekarz, który znajduje się w przychodni, musi najpierw zająć się pacjentami, którzy przyjmowani są co dziesięć minut. Czekają przecież z gorączką, z różnymi dolegliwościami. Nikt nie odmówił panu Podkomorzemu pomocy. To on robił sceny, zachowywał się skandalicznie, krzyczał na korytarzu, mówił, że przyniesie tatę na plecach. Z jego ust padały różne epitety.

Doktor Zielińska zamierza interweniować u Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.

- Nie może być tak, że ktoś próbuje coś wymusić na przychodni - dodaje. - Niejednokrotnie spotykaliśmy się z taką sytuacją, że rodziny musiały poczekać na nasz przyjazd. Nikt nie miał do nas pretensji, pan Podkomorzy jest pierwszy. Inni rozumieli, że najpierw trzeba pomóc chorym pacjentom.

Andrzej Woźniak, kierownik kutnowskiego pogotowia ratunkowego, przypomina, że stwierdzaniem aktu zgonu w godzinach od 8 do 18 zajmują się lekarze POZ, a od 18 do 8 ci, którzy świadczą usługi w ramach nocnej pomocy lekarskiej. Pogotowie przyjeżdża tylko wówczas, gdy nie ma pewności, że konkretna osoba rzeczywiście zmarła.

- Jeżeli lekarz miał wielu pacjentów, to jest usprawiedliwiony - uważa Woźniak. - Jeżeli jednak powiedział, że zjawi się w granicach osiemnastej, to wygląda trochę tak jakby chciał zepchnąć swój obowiązek na NPL.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE