reklama

Gość KCI: Aleksandra Wiwała

Opublikowano:
Autor:

Gość KCI: Aleksandra Wiwała - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaO zbliżających się V kutnowskich warsztatach gospel, chórze John Henry's Cool Band i znaczeniu muzyki gospel rozmawialiśmy z Aleksandrą Wiwałą, dyrygentką chóru i studentką wydziału wokalno-aktorskiego Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Piotr Horzycki: Jak rozpoczęła się pani przygoda z muzyką gospel?

Aleksandra Wiwała: Będąc jeszcze uczennicą I LO im. Dąbrowskiego wzięłam wraz z kilkoma innymi osobami udział w warsztatach w Łodzi. Następnie dyrektor Zawadzki zlecił nam przygotowanie chóru i zespołu na święto szkoły. Tak zrodził się John Henry's Cool Band. Nie myślałam, że ta inicjatywa przetrwa na dłużej. Mimo to coraz więcej ludzi było zainteresowanych chórem. Pierwotny repertuar składał się głównie z kolęd, później zajęliśmy się wyłącznie gospelem i szeroko pojętą muzyką chrześcijańską.

P.H.: Jak ocenia pani poziom uczestników warsztatów?

A.W.: W tym roku warsztaty odbędą się już po raz piąty i część osób weźmie w nich udział po raz kolejny. Oni znają już podstawowe zasady pracy, wiedzą, jak mają się zachować. Pojawi się także sporo osób z tzw. „kręgu gospel” z Kutna, Poznania, Świecia i Warszawy. Myślę, że wszyscy uczestnicy są na dość wysokim poziomie.

P.H.: Jak wygląda dzień z życia młodego człowieka biorącego udział w warsztatach?

A.W.: Program zajęć jest dość bogaty. Kilka razy dziennie przeprowadzamy zajęcia ruchowe i wokalne. Ważnym elementem są rekolekcje. Uczestnicy oglądają także filmy związane z muzyką gospel, blues i jazz. Całość trwa od 8.30 do 23.00.

P.H.: Co może pani powiedzieć o osobach, które na przestrzeni lat współpracowały przy warsztatach gospel i pracach chóru?

A.W.: Bardzo ważną osobą jest dla nas Anna Stępniewska, która była zresztą przy powstawaniu chóru John Henry's Cool Band. Często wspomaga nas dobrą radą. Przyjeżdżała z Warszawy, kiedy ja nie mogłam poprowadzić jakiegoś koncertu. Poza tym genialnie śpiewa i jest świetnym człowiekiem. Natomiast pastor David Daniel to gwiazda światowego formatu. Przyjeżdża do nas mimo, że nie jesteśmy w stanie zapewnić szczególnie komfortowych warunków pobytu i koncertu. Mimo to ani razu nie usłyszeliśmy złego słowa z jego strony. Za każdym razem dodaje nam otuchy. Bardzo dobrze pracuje nam się również z Miłoszem Wośko, pianistą i organizatorem koncertów. Podpowiada nam, w jakim kierunku chór ma się rozwijać.

W praktyce liczy się współpraca z każdym – Kubą Badachem, Krystyną Prońko, a ostatnio Asią Mews i Asią Janiak, a także Kasią Rzadkosz i Martą Koszarek, która śpiewa w chórkach u Kasi Cerekwickiej. To są ludzie, którzy działają już w profesjonalnym kręgu muzycznym, a mimo to potrafią przyjeżdżać do małego Kutna i bawić się muzyką. Dobrze współpracuje nam się tez z miastem Łowicz oraz łowickim starostwem powiatowym, które nas wspiera. Jest tam bardzo fajne liceum, które miło nas przyjmuje. Przesłuchania odbywają się w dobrej atmosferze. Mam nadzieję, że uda nam się zorganizować kiedyś koncert także i w tym mieście.

P.H.: Czy kościół p.w. Jana Chrziciela jest dobrym miejscem do grania koncertów?

A.W.: Myślę, że kościół ma wiele zalet. O wiele lepiej można tam się skupić. Po drugie nie ma w Kutnie większej sali koncertowej. Co więcej, ksiądz Dobrodziej idzie nam na rękę, przesuwaja msze i pozwala ustawiać sprzęt już od rana. Współpracujemy tak od pięciu lat. Problemem jest jedynie nagłośnienie wnętrza budynku, wiele osób narzeka na to, że gramy za głośno i nie słychać wszystkiego. Staramy się to usprawnić, w tym roku nie będzie perkusji, dzięki czemu powinno być delikatniej, a jednocześnie bez utraty energii przekazu.

P.H.: Czym osobiście jest dla pani muzyka gospel?

A.W.: Gospel to styl życia, to nie tylko muzyka. Gospel to wartości, które przekazuje się innym i z którymi się żyje. To jakaś idea, w którą wierzę i dużo mi pomogła w życiu. Ważne, żeby każdy miał swoje zajęcie i przybliżał się do Boga. To jest coś dobrego. Nawet jeśli ktoś nie deklaruje się jako katolik czy osoba wierząca, to sądzę, że człowiek jest przede wszystkim stworzeniem duchowym i pragnie jakiegoś kontaktu z Bogiem. Poza tym ludzie po warsztatach piszą do mnie w SMS-ach, że spotkania były dla nich ważne i pozwoliły naładować się na cały rok. Dzięki temu wiem, że warto coś takiego robić.

P.H.: Co aktualnie dzieje się w chórze John Henry's Cool Band?

A.W.: Ostatnio wzięliśmy udział w konkursie gospel w Świeciu koło Bydgoszczy. Zdobyliśmy pierwsze miejsce, co było dla nas pewnym sprawdzeniem samych siebie. W praktyce jednak nie jest naszym celem równanie się z innymi chórami. Do Świecia przyjechaliśmy na zaproszenie. Trudno jest porównywać muzykę religijną. Czuliśmy się przez to trochę dziwnie, ale organizatorzy stworzyli bardzo miłą atmosferą. Spotkaliśmy też zaprzyjaźniony chór z Kwidzynia, z którym jesteśmy mocno związani. W tej chwili mamy również zaproszenie do Torunia na festiwal Song Of Songs w czerwcu 2009. Chcemy zabrać tam orkiestrę symfoniczną, co pozwoli zagrać naprawdę duży koncert.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE