L.J: Dlaczego starostwo tak niechętnie podchodzi do zakupu psa szkolonego do szukania narkotyków?
A.S: Naszym zdaniem, nie ma uzasadnienia, aby używać psa w szkołach. Wykorzystanie czworonoga do wykrywania narkotyków w szkołach jest czynnością śledczą. Wszyscy uczniowie są traktowani jako podejrzani. Nie może być tak, że pies systematycznie przychodzi do szkoły, bo to rodzi liczne wątpliwości. Są to działania represyjne, wytwarza się wrażenie, że każdy jest narkomanem, którego trzeba kontrolować. Szkoła ma pomagać swoim uczniom w walce z uzależnieniami, nie powinna jednak zastępować organów ścigania.
L.J: W jaki sposób przeciwdziałać więc narkomanii w szkołach? Skoro nie pies to co?
A.S: Należy prowadzić dwa równoległe procesy wychowawcze. Pierwszy proces - eliminować środowiska przestępcze w sposób zdecydowany, ale tylko w sytuacji gdy mamy pewność, że narkotyki są w szkole obecne. Z drugiej strony należy prowadzić działania profilaktyczne ukazujące młodzieży zgubność zażywania narkotyków. Trzeba pokazywać młodym, że życie jest procesem odpowiedzialnym, trudnym, że człowiek musi dorosnąć do podejmowania pewnych decyzji, za które później ponosi odpowiedzialność.
L.J: Czy winna jest w takim razie młodzież? Nie chcą słuchać?
A.S: Wprowadzamy młodzież w świat iluzji, jest to konsumpcjonizm-hedonizm. Trzeba uświadomić młodych jakie życie na prawdę jest. Ostatnio powiedziano wiele tej młodzieży. Powiedziano, że ma być szkoła bezstresowa, że mają prawa, o obowiązkach już raczej milczano. No ale życie to nie bal, jak śpiewa Maryla Rodowicz, życie jest wyborem między złem a dobrem. Musimy wychowywać twarde charaktery, stawiać nacisk na podstawowe wartości. Wiedzieć, że jeśli się ulegnie to poniesie się również konsekwencje.
L.J: Nie ma obawy, że potencjał, który niewątpliwie jest w młodych ludziach marnuje się, bo młodzi zwyczajnie się nudzą?
A.S: Teraz jest klimat konsumpcyjno-roszczeniowy. Nic od siebie, a nam się należy. Powinniśmy zacząć od uświadomienia dzieci, czym branie narkotyków grozi. Niestety, części młodzieży nie da się uratować, ale jednak większość nie ćpa, nie pije. Należy tych, którzy są na pograniczu obronić przed tym zgubnym nałogiem. Narkotyki przyniosła do nas Europa i powiedzmy sobie szczerze, bez ofiar się tu nie obejdzie. Nie żyjmy jednak iluzją, że jeden pies załatwi nam ludzkie sprawy. To co ludzie popsuli ludzie muszą naprawić. Nie sądźmy, że za pomocą psa zlikwidujemy narkomanię.
L.J: A może to jest tak, że młodym brakuje autorytetów więc szukają ich „na ulicy”?
A.S: Zgadzam się. Winą za tą sytuację obarczam źle rozumiane asertywne wychowanie oraz bezstresowe wychowanie młodzieży. Powstają postawy depresyjne. Młodzieży wydaje się, że cały świat jest przeciwko nim. Pokazujemy młodym piękne rzeczy w telewizji i nie mówimy nic, że do wielkich rzeczy trzeba dojść własną pracą. Rozwarstwienie społeczne jakie nastąpiło w ostatnim czasie również ma na to wpływ. Trudno znaleźć jeden czynnik, który byłby za tę sytuację odpowiedzialny. Jednak trzeba leczyć chorobę! Nie jej objawy.
L.J: Co zrobić by wykorzystać potencjał młodych ludzi?
A.S: W Kutnie brakuje placówek kulturalnych, które mogłyby zaoferować młodym jakąś alternatywę. Muszę przyznać, że planu ratowania tej sytuacji jako takiego nie widzę. Trzeba jednak być z młodzieżą. Należy wzmacniać rodzinę. Wiele lat niszczono autorytet szkoły, nauczyciela, rodziców. Szkoła powinna być oparta na systemie mistrz-uczeń, nie partnerskim. Wierzę jednak w młodych ludzi. Wiem, że młodzieży aktywnej, ambitnej i z dobrym pomysłem na życie nam nie brakuje.