Gość KCI: Leszek Próchniak

Opublikowano:
Autor:

Gość KCI: Leszek Próchniak - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia O prezentowanej w Bibliotece Miejskiej wystawie „Twarze łódzkiej bezpieki” z jednym z jej twórców, Leszkiem Próchniakiem z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Łukasz Janikowski.

Łukasz Janikowski: Jaka była główna idea, poza przybliżeniem postaci funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Urzędu Bezpieczeństwa, która przyświecała stworzeniu tej wystawy?

L.P.: Przybliżenie wiedzy o historii PRL jest tylko jedną z dróg do osiągnięcia celu, jaki stawiamy sobie od utworzenia Instytutu Pamięci Narodowej. Chodzi nam o budowanie wiedzy o tych czasach, o pokazanie mechanizmu, który służył władzy do sterowania społeczeństwem, podporządkowania go sobie. Chcemy budować pamięć o ofiarach represji stosowanych przez służby strzegące bezpieczeństwa publicznego.

Ł.J.: Służyć temu ma publikowanie wizerunków oficerów bezpieki, ich życiorysów, notatek służbowych dotyczących ich pracy?

L.P.: Pokazujemy fakt, że to byli żywi ludzie, nie jakiś enigmatyczny, niesprecyzowany twór. Za służbami bezpieczeństwa PRL stały konkretne osoby, które żyły, mieszkały pomiędzy normalnymi obywatelami. W dużych miastach łatwo im było pozostać anonimowymi, jeśli ktoś ich znał, to przeważnie były to ich ofiary, ludzie przez ubeków przesłuchiwani czy odsyłani do więzień. W społecznościach małych, lokalnych, utajnienie miało specyficzny charakter. Ludzie, którzy służyli w bezpiece w takich miastach jak Kutno, by zachować tajność swej pracy, musieli w jakiś sposób oszukiwać swych sąsiadów, często zwyczajnie kłamać, by nie pozostać odkrytym. W Kutnie esbecy mieli łatwiej, bo nie musieli stosować dużych represji, zwyczajnie nie było tu silnej opozycji.

Ł.J.: Czemu skupiliście się na wysokich rangą funkcjonariuszach, a nie pokazujecie tych, którzy wykonywali pracę operacyjną, inwigilowali czy też byli wyjątkowo brutalni wobec podejrzanych?

L.P: Spodziewałem się tego pytania. W Łodzi po premierze wystawy wielu ludzi odchodziło od plansz zawiedzionych, bo nie znalazło na wystawie „swojego” esbeka. Przez służbę bezpieczeństwa w Łodzi w czasie jej istnienia przewinęło się kilka tysięcy funkcjonariuszy, dlatego tworząc tą wystawę zdecydowaliśmy się na to, by oddać w jakiś sposób strukturę Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Łodzi. Jeszcze raz powtórzę, chodzi o zobrazowanie Służby Bezpieczeństwa, a nie piętnowanie konkretnych jej funkcjonariuszy.

Ł.J.: A co można powiedzieć o samym Kutnie? Czy Służba Bezpieczeństwa była tu szczególnie aktywna?

L.P.: Kutno miało to szczęście, że nie było tu zakładów pracy, których działalność była istotna dla strategicznych sektorów gospodarki, a ich zatrzymanie mogło spowodować rozdzwonienie się telefonów w Warszawie i zaniepokojenie władz. Nie było tu też bardzo licznej inteligencji, dlatego mieliście to szczęście, że SB nie była bardzo aktywna, a jej działania były dostosowane do istniejących potrzeb. W latach pięćdziesiątych na przykład UB mocno interesowało się tymi rolnikami z powiatu kutnowskiego, którzy uchylali się od realizacji obowiązkowych dostaw żywności.

Ł.J.: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE