reklama

Gość KCI - zespół Ghetto

Opublikowano:
Autor:

Gość KCI - zespół Ghetto - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia[res:1315:news_default_image_lid]O muzyce, zabawie, kutnowskiej scenie i recepcie na sukces - rozmawiamy z muzykami zespołu rockowego Ghetto - Marcinem Grzebieniowskim (perkusja), Irkiem Grzebieluchą (gitara) i Zbyszkiem Stankiewiczem (bas), który od niedawna może pochwalić się nagraniem demo. Rozmowę przeprowadził Piotr Horzycki.

PH: Skąd nazwa zespołu? Czujecie się tu jak w gettcie?

Ghetto: Nazwa miała być krótka i konkretna. Nie próbowaliśmy dopisywać do niej żadnych ideologii. Pochodzi od piosenki, którą gramy i w pewnym momencie przyszły nam do głowy skojarzenia z funkiem, latami 70-tymi, "murzyńskim klimatem". Każdy może to rozumieć inaczej - getto jako środowisko, dom, praca...

PH: Nie jest to manifestacja pewnej odmienności?

Ghetto: My nie czujemy się inni. Jesteśmy skromni, po prostu gramy. W piosence chodziło raczej o ludzi, których inni próbują zaszufladkować, zamknąć w określonych ramach i nie dać się wydostać. Większość społeczeństwa tak postępuje, a przede wszystkim ci, którzy mają lepszą pozycję społeczną i próbują tych słabszych wpakować w jakąś otoczkę, w takie małe getta.

PH: Czym jest dla Was muzyka? Czy przede wszystkim dobrą zabawą, czy też szansą przekazania pewnych treści?

Ghetto: Dla każdego z nas muzyka znaczy coś innego. Przede wszystkim ważna jest zabawa. Dobrze, jeśli można przy okazji przekazać coś od siebie, po to przecież piszemy teksty i piszemy je po polsku. Każdy z nas ma w sobie coś takiego, co chciałby wyrazić tą muzyką. Dobrze jest się czymś zajmować, to dla nas takie odreagowanie od wszystkiego. Choć nie jesteśmy autorytetami na tyle, aby przekazywać jakąś górnolotną ideologię.

PH: Jakie są wasze muzyczne inspiracje? Jak zaczynaliście przygodę z graniem?

IG: Inspiracje są różne. Dla mnie jest to przede wszystkim Stevie Ray Vaughan, w którym jestem "zakochany" do dziś. Oprócz niego Audioslave, King's X, Led Zeppelin. Z polskich gitarzystów: Grzegorz Skawiński za czasów Skywalkera, Jan Borysewicz solo, Marek Raduli. Pozazdrościłem także muzykom kutnowskiego zespołu Atak. Wcześniej natomiast grałem głównie muzykę klasyczną.

ZS: Ja zaczynałem do zespołu ludowego (śmiech). Nie miałem żadnych autorytetów, grałem raczej na własne wyczucie.

MG: Dla mnie wszystko zaczęło się od zespołów pokroju Iron Maiden i Judas Priest. Poruszyła mnie zwłaszcza gra Nicko McBriana, jego żywiołowość. Dziś mocno wpływają na mnie Mike Portnoy i Thomas Lang. Początki pokazał mi natomiast Paweł Stoliński z Yardu, później sam ćwiczyłem na jego zestawie. Jestem mu za to do dziś bardzo wdzięczny.

PH: Jak układała Wam się współpraca z realizatorem, Radosławem Rojewskim? Jak oceniacie efekty jego pracy?

Ghetto: Radek jest bez wątpienia wspaniałym człowiekiem. Ma pojęcie odnośnie obsługi sprzętu i programów muzycznych, lecz nie miał nigdy do czynienia z muzyką stricte rockową. Przy nagrywaniu takich zespołów trzeba mieć doświadczenie i świadomość, jak to powinno wyglądać. Poza tym nagrywaliśmy dość szybko. Nie można nagrać czterech utworów raptem w trzy dni. Jednak jak na KDK i ten krótki czas wyszło całkiem nieźle. Współpraca układała nam się bardzo dobrze, dogadaliśmy się i na pewno jej jeszcze nie zakończyliśmy.

PH: Dawniej Kutno było ważnym ośrodkiem rocka i metalu, działało wiele dobrych zespołów, które odnosiły ogólnopolskie sukcesy. Z biegiem lat słuch po nich zaginął. Dziś mówiąc o polskim rocku, nie wymienia się tych kapel. Dlaczego kutnowscy muzycy mają takie problemy z utrzymaniem swojej pozycji?

MG: Niestety, potrzebne są szczęście i znajomości. Alastor miał nagrany album "Destiny", który był moim zdaniem przełomem nie tylko w ich muzyce, ale nawet w polskim thrash metalu. Menedżer zaś stwierdził, że taka muzyka się "nie sprzeda". Kutno było kiedyś metalową stolicą Polski, istniało wiele zespołów. Zawsze jednak trzeba przekroczyć pewien próg, poziom grania i zdobyć kilka kontaktów. My pracujemy nad tym, aby kiedyś zaskoczyć profesjonalizmem, oryginalnym brzmieniem, ciekawymi kompozycjami.

Dobrze byłoby kiedyś znaleźć menedżera, który organizowałby koncerty, jest to bowiem bardzo trudne zadanie. Chciałbym, żeby Kutno odżyło. Jest Alastor, jesteśmy my i kilka innych kapel. Potrzebna jest większa przychylność samych kutnian do tego, co robimy. Nie ma nic - jest źle, zaczyna się coś dziać - ludziom przeszkadza szalet... Natomiast słysząc miłe słowa czujemy chęć, aby dalej siedzieć i tworzyć. Zaś czytając niektóre wypowiedzi, można stracić wszelki zapał. Myślę, że ta mentalność jest także powodem, dla którego lokalne zespoły nie wybijają się. Powinniśmy docenić to, co mamy.

PH: Kiedy możemy spodziewać się koncertu w Kutnie, a kiedy nowego materiału?

Ghetto: Jeśli kiedykolwiek będzie organizowany koncert w Kutnie, złożymy ofertę do UM i chętnie zagramy, jeśli zechcą. Materiału mamy spokojnie na dwie godziny. Jednak pierwszy koncert najprawdopodobniej zagramy poza Kutnem. Na 90% wystąpimy we wrześniu we wrocławskim klubie "Od zmierzchu do świtu". Chcemy równiez zagrać na kilku większych przeglądach, m.in. w Mińsku Mazowieckim. Zaś nad utworami będziemy cały czas pracować. Będziemy też szukać ludzi, którzy mogliby nas choć trochę wspomóc finansowo, abyśmy pewnego dnia zdobyli środki na profesjonalne studio.

IG: Jestem ciekaw, jak potoczą się nasze losy. Chcemy zdobywać kluby, grać jak najwięcej na żywo. Wyszliśmy z założenia, że nie ma sensu porywać się od razu na nagrywanie dłuższego materiału. Trzeba sprawdzić się w klubie, dla mnie to jest właśnie to.

PH: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Demo zespołu jest dostępne na www.ghetto.com.pl. Zachęcamy do przesłuchania!

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE