- Ta rozmowa z księdzem odbyła się 21 września. Wybrałyśmy się do parafii św. Jana Chrzciciela żeby załatwić wszystkie formalności związane z pogrzebem naszego brata. Wiedziałyśmy oczywiście, że trzeba będzie dać jakąś ofiarę – rozpoczyna rozmowę z nami pani Cecylia Wituszyńska.
- Do tej pory myślałam, że „co łaska” to dobrowolna opłata w wysokości takiej, na jaką dana osoba może sobie pozwolić – dodaje siostra pani Cecylii, Marianna Żukowska.
Jak dodaje, ksiądz stwierdził, że pogrzeb kosztuje 600 zł i jest to kwota „sztywna”. Kapłan miał też stwierdzić, że to pieniądze pochodzące z zasiłku pogrzebowego przyznawanego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
- Wiadomo, że emerytura nie jest najwyższa. Chciałyśmy dać księdzu 300 zł, ale ksiądz wcale nie chciał słuchać, zaparł się i twierdził, że w ZUS-ie, w zasiłku pogrzebowym, zagwarantowane jest 600zł na opłatę. A to nieprawda, bo po tej rozmowie pytałyśmy tam, jak to wygląda. Powiedział też, że jak nie mamy pieniędzy, to żebyśmy poszły do MOPS-u. Również nie było mowy o żadnym koncie i przelewie, tylko gotówka. - mówi pani Marianna.
Aby spełnić oczekiwania kapłana, siostry „zrzuciły się”, by pogrzeb ich brata odbył się w katolickim ceremoniale. Po pogrzebie pani Cecylia kontaktowała się z proboszczem parafii św. Jana Chrzciciela. Ten zadeklarował, że pieniądze zostaną jej zwrócone.
- Ale do dzisiaj nie ma odzewu. Nie jestem też w stanie w żaden sposób skontaktować się z księdzem by zapytać, kiedy odzyskamy pieniądze.
- Jak księdzu się daje na tacę i pomaga, to jest dobrze. A brat przecież bardzo pomagał przy budowie tego kościoła, był wierzący, przyjmował księdza po kolędzie. Taka spotkała jego i nas wdzięczność za ten trud. Już teraz wiemy, że na naszych pogrzebach nie będzie księdza – mówią zgodnie siostry.
Zapytaliśmy więc ks. Mirosława Romanowskiego, proboszcza parafii, o całą sytuację i jego pomysł na jej rozwiązanie. Okazuje się, że kapłan pamięta swoją deklarację o oddaniu pieniędzy. Twierdzi także, że wkrótce to zrobi.
- Sprawa jest mi znana. Zadeklarowałem pani Wituszyńskiej, że patrząc przez pryzmat całej tej sytuacji, parafia zwróci jej te pieniądze. Przyznaje, że jeszcze tego nie zrobiłem, ponieważ miałem inne obowiązki. Uważam tę sprawę za zakończoną – mówi proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Kutnie, ks. Mirosław Romanowski.