Poruszający się na wózku inwalidzkim i po licznych udarach, 69-letni pan Wiesław B. do szpitala trafił 22 sierpnia. Mimo złego stanu zdrowia, nic nie zapowiadało nagłej jego śmierci, więc tym większe było zaskoczenie i rozpacz rodziny. Mężczyzna zmarł po kilku dniach - w piątek. Córki, żona i siostra pana Wiesława, który mieszkał na terenie parafii p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Kutnie, chcąc jak najszybciej załatwić formalności związane z pogrzebem, udały się do proboszcza tamtejszego kościoła i wówczas okazało się, że zorganizowanie pochówku nie będzie takie proste...
- Poszłyśmy do księdza, żeby załatwić pochówek dla taty. Pierwsze słowa proboszcza to było pytanie, czy nasz ojciec był u spowiedzi przed śmiercią, ale skąd my mogłyśmy to wtedy wiedzieć, nikt się nikomu nie zwierza kiedy się spowiada. Następnie spytał, czy tata przyjął przed śmiercią księdza - którego i kiedy? Również nie wiedziałyśmy, bo nie mieszkamy tutaj, a tato przebywał w szpitalu od środy, w piątek nagle zmarł. Ojciec na pewno został namaszczony, a czy wyspowiadany - to tego nie wiemy. Tata nie chodził, nie mówił, więc nie miałyśmy pojęcia, kiedy mógł być ostatnio u spowiedzi. Proboszcza interesowało tylko zaświadczenie i wołał od nas papierek - relacjonują córki zmarłego pana Wiesława.
Nie chcąc narażać się na kolejne nieprzyjemności, kobiety zdecydowały, że spróbują zorganizować pogrzeb w innej parafii, choć nie było to dobre rozwiązanie z dwóch względów. Po pierwsze - życzeniem ich ojca, głównie ze względu na miejsce zamieszkania i przynależność do parafii, było spoczęcie na cmentarzu na Łąkoszynie, a po drugie - pogrzeb w innej parafii wiążę się z większymi kosztami.
- Postanowiłyśmy, że spróbujemy załatwić pochówek w parafii p.w. św. Wawrzyńca. Tam proboszcz nie robił żadnego problemu, ale że ostatnią wolą ojca było spoczęcie na cmentarzu tutaj u nas, postanowiłyśmy, że jeszcze raz pójdziemy do proboszcza w naszej parafii z nadzieją, że chociaż udostępni nam plac - dodaje rodzina zmarłego.
Jak relacjonują, tak się jednak nie stało, a proboszcz był nieugięty stawiając sprawę jasno: albo zaświadczenie o spowiedzi przed śmiercią, albo nie ma pogrzebu i placu na cmentarzu. Rodzina pana Wiesława już się poddała i ostatecznie zorganizowała pogrzeb w parafii św. Wawrzyńca.
- Mój tata był inwalidą bez nogi, był po kilku udarach, więc nie mógł samodzielnie nawet przyjść do kościoła. Proboszcz nam powiedział, że trzeba było przyjść w takim razie miesiąc wcześniej, poprosić księdza do domu, by wyspowiadał naszego tatę i byłoby jak należy. Ale skąd my mogłyśmy przewidzieć, kiedy tato umrze? No to jest nie do pomyślenia! Ludzie giną w wypadkach i też księża odmawiają pochówku, bo nie ma zaświadczenia o spowiedzi? - mówi jedna z córek, pani Agnieszka Wieczorkowska.
Próbowaliśmy dowiedzieć się w kurii, na jakiej podstawie proboszcz parafii na Łąkoszynie mógł odmówić pochówku i czy w tym przypadku mógł powołać się na prawo kanoniczne. Wydział Nauki Katolickiej Diecezji Łowickiej jednak odesłał nas bezpośrednio do księdza.
- Zasada jest prosta. Pan Jezus powiedział "Niech Ci się stanie, jakoś uwierzył", a do księdza powiedział "Nalegaj w porę i nie w porę, bo przyjdzie czas, kiedy zdrowej nauki nie ścierpią i się ku baśniom obrócą". Ja nie jestem upoważniony do udzielania żadnych informacji na temat innych osób, proszę pytać rodzinę zmarłego - uciął proboszcz parafii p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Kutnie.
A Wy jakie macie zdanie na temat księdza?