Wielu kutnian ma jednak obawy przed kupowaniem towaru, który nie jest trzymany w lodówkach i leży cały dzień na słońcu.
– Poza tym nie wiadomo, czy te produkty rzeczywiście pochodzą z indywidualnych, niewielkich hodowli. Mam obawy przed zakupieniem kury czy kaczki przechowywanej w trzydziestostopniowym upale – przyznaje kutnianka Jolanta Szymczak.
Takie uwagi za bezpodstawne uważają sprzedawcy drobiu z targowicy. Twierdzą, że produktami od nich nikt się jeszcze nie zatruł.
– Przed przyjazdem na targ zawsze schładzamy mięso – mówi jedna z gospodyń, która handluje na targowicy. – W upały przechowujemy je na przyczepie samochodowej, przekładając butelkami z wodą.
– To niedopuszczalne – mówi Celina Marciszewska, dyrektor sanepidu w Kutnie. – Mięso można sprzedawać wyłącznie ze specyficznych środków transportu, w których znajdują się urządzenia chłodzące. Ponadto, aby sprzedawać mięso, trzeba posiadać pozwolenie na handel od Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Sanepid całe targowisko kontroluje raz do roku, co jakiś czas odbywają się również kontrole tematyczne (sprzedaż mięsa, legalność sprzedaży itp.). Zdaniem szefowej sanepidu wzmożone kontrole wcale nie wyeliminowałyby zjawiska. Według niej to walka z wiatrakami, bo ludzie chowają mięso do toreb, gdy na miejscu pojawiają się inspektorzy. Póki będzie popyt na takie towary, to handel będzie kwitł.
Artykuł ukazał się w czwartkowej "Gazecie Lokalnej".