Anika i Israel z pozostałymi członkami teamu „Polish my sausage” - Briony i Josephem, spotkali się w środę w Pradze. Stamtąd też wyruszyli w swoją podróż życia.
- Mieliśmy zacząć z UK, ale Israela lot do Polski został odwołany i musieliśmy zmienić plany – relacjonuje Anika.
Jak widać problemy to nieodzowna część wyprawy. Jak na złość, kultowy Żuk również zaczął płatać figle. Już pierwszego dnia nie obyło się bez napraw. Z auta zaczął cieknąć olej i woda. Ekipa naprawia usterki doraźnie. Wczoraj pojawił się kolejny problem – tym razem żuczek odmówił jazdy na benzynie. O wszystkich przygodach i problemach Anika informuje na swoim blogu Travel Anika oraz na fanpejdżu Team "Polish My Sausage"- Mongol Rally 2017.
Mimo drobnych problemów dobry humor ich nie opuszcza. Wczoraj dotarli do Rumuni. Każdy z teamów ma jeden cel - dojechać na metę. Trasę jednak każdy musi opracować sam. Jak się okazuje, świat jednak wcale nie jest taki wielki.
- Spotykamy po drodze innych uczestników, wzajemnie na siebie trąbimy, dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy sami w tym wyzwaniu – mówi kutnianka.
Przypomnijmy, że Mongol Rally to rajd w którym do przejechania jest ok. 17 tys. kilometrów. Rozpoczął się w Londynie, a zakończy w mieście Ułan Ude w Rosji, tuż nad Mongolią. Pieniądze uzbierane podczas rajdu zostaną przeznaczone na pozarządową organizację Cool Earth, która zajmuje się ochroną lasów.
Sam rajd wcale nie jest łatwy, prosty i przyjemny.
- Są 3 zasady: 1. samochód musi być gruchotem, 2. Jesteśmy zdani tylko na siebie. Nie mamy wsparcia od organizatora. O wizy, ubezpieczenia i inne tego typu sprawy aplikujemy we własnym zakresie. Jeśli będziemy mieć problemy zarówno podczas organizacji, jak i w trasie, będziemy musieli sami je rozwiązać. 3. Jesteśmy zobowiązani zebrać co najmniej 1000 funtów na cel charytatywny - czytamy na blogu.