Jego słowa potwierdza Michał Piotrowski ze spółki UNIA, która jest właścicielem kutnowskiego zakładu.
- Pracownikom przedstawiono propozycję zmiany miejsca pracy, ale nikt nie był zainteresowany podjęciem negocjacji w tym temacie – informuje M. Piotrowski.
Dodaje przy tym, że ilość zwolnień nie kwalifikuje się do zastosowania przepisów o zwolnieniach grupowych. Dlatego ani do PUP w Kutnie, ani do PUP w Grudziądzu (gdzie znajduje się siedziba spółki) nie wpłynęło takie zgłoszenie.
- Do końca listopada pracę straciło niecałe 30 osób, mniej więcej drugie tyle znajdzie się w takiej sytuacji wraz z końcem grudnia – mówi pan Dariusz Jedyk, jeden z pracowników.
Mężczyzna dodaje, że pracownicy zgłosili się do jednego z łódzkich adwokatów, który ma pomóc im w ubieganiu się o odszkodowanie.
- Firma zaproponowała załodze pracę w Grudziądzu. Mało kto jednak jest gotów podjąć tam zatrudnienie. Na szczęście dostaliśmy zapewnienie o tym, że każdy otrzyma należne odprawy. – dodaje. D. Jedyk.
Potwierdzenie jego słów otrzymaliśmy w środę. W mailu otrzymanym od Michała Piotrowskiego czytamy, że zwolnienia odbywały się zgodnie z przepisami.
- Pragnę poinformować, że wszyscy pracownicy zwolnieni do tej pory w Kutnie otrzymali odprawy. We wszystkich przypadkach zachowano również pełen okres wypowiedzenia – pisze nam Michał Piotrowski.
Pracowników to jednak nie satysfakcjonuje. Swoje wątpliwości zgłosili do Państwowej Inspekcji Pracy. Teraz czekają, aż PiP zakończy swoje działania. Wówczas podejmą decyzję, czy i jakie kroki prawne należy podjąć, by uzyskać odszkodowanie.