Pierwszy egzemplarz, o którym pisaliśmy już na łamach "KCI" trafił do Wrocławia. Jego nabywca musiał zapłacić za oryginalny pojazd 6 tys. złotych.
- Auto wystawiłem na aukcji internetowej, nie musiałem długo czekać na odzew. Klient, który do mnie zadzwonił, powiedział wprost "muszę go mieć, cena nie gra roli" - opowiada konstruktor pojazdu.
Natura jak wiadomo nie znosi próżni, podobnie jest z wynalazcami, którzy nie zwykli zasypywać gruszek w popiele. Zaraz po sprzedaży prototypu Ireneusz Brylski zabrał się do budowy kolejnej wersji malucho-czołgu.
- Miałem nowy pomysł, postanowiłem trochę udoskonalić kolejną wersję, dodać nowe elementy. Myślę, że się udało i teraz pojazd jest jeszcze bardziej zaskakujący niż wcześniej.
Nowa maszyna różni się od pierwowzoru przede wszystkim bazą. Nowy czołg powstał na podbudowie nowszej wersji malucha.
- Nowsza jest bryła, to podstawowa różnica. Dodałem również takie elementy, jak dwa karabiny butla z gazem oraz antena. Są też nowe zdobienia. Reszta jest w zasadzie taka sama jak w pierwszej wersji - opowiada konstruktor.
Oprócz malucho-czołgu na podwórku pana Irka pojawił się jeszcze jeden nietypowy pojazd. Wjazd na teren warsztatu zdobi ogromny radziecki Ził.
- Chciałem mieć jeszcze jeden nietypowy pojazd od zawsze pasjonowały mnie militaria, więc postanowiłem nabyć to cacko - mówi Ireneusz Brylski.
Konstruktor zapewnia, że to nie koniec jego przygody z konstrukcjami. Mechanik zapowiada kolejną niespodziankę. Czy możemy już mówić o seryjnej produkcji maszyn bojowych w Nowej Wsi?