Minister Ardanowski w Kutnie: ''Najbliższe wybory mogą zadecydować, czy proces naprawy państwa nie zostanie wstrzymany''

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Kutno odwiedził dziś minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski. Po wizycie na targowicy odbyło się spotkanie z mieszkańcami, częściowo transmitowane na internetowym XV Zjeździe Klubów Gazety Polskiej.

Na spotkaniu pojawili się parlamentarzyści z naszego regionu: posłowie Tomasz Rzymkowski i Tadeusz Woźniak oraz senator Przemysław Błaszczyk. Nie zabrakło także samorządowców, w spotkaniu wzięli udział starosta Daniel Kowalik, wicestarosta Marek Jędrzejczak, wójt gminy Kutno Justyna Jasińska, wójt gminy Dąbrowice Dorota Dąbrowska, burmistrz Krośniewic Katarzyna Erdman. Stawili się także: przewodniczący rady powiatu Marek Ciąpała, wiceprzewodnicząca rady miasta Ewa Rzymkowska, członek zarządu powiatu Tomasz Walczewski oraz radni miejscy i powiatowi: Rafał Jóźwiak, Janusz Kołodziejski, Robert Stępniewski, Ryszard Olesiński, Marek Kubasiński i Magdalena Krupińska-Kotulska.

- Jestem bardzo głęboko zadowolony tym, że takie ogromne zainteresowanie spotyka nasz powiat, nasze miasto, ze strony władzy centralnej, prezydenta Rzeczpospolitej Andrzeja Dudy. Całe dorosłe życie jestem związany z samorządem i nigdy w historii nie spotkałem się z tym, żeby takie wsparcie płynęło ze strony rządowej dla powiatu kutnowskiego, za co bardzo, bardzo dziękuję - rozpoczął spotkanie starosta Daniel Kowalik.

Później głos zabrał już Jan Ardanowski.

- Sytuacja z koronawirusem pokazała wszystkie mankamenty rolnictwa europejskiego - podkreślam, nie tylko naszego - ale również pokazała pewne przewagi i siłę polskiego rolnictwa. Przede wszystkim nawet jednego dnia nie zabrakło w Polsce żywności. Były przez chwilę wykupienia w panice, bo nie wiadomo, czy sklepy będą działały i wtedy żywności trochę na półkach zabrakło, ale nigdy nie brakowało jej w hurtowniach, w przetwórniach i u rolników.

Minister skrytykował decyzje samorządów o zamykaniu targowisk.

- Prawie godzinę chodziłem po waszym targowisku. Dla mnie było szalenie ważne, żeby ten kanał dystrybucji żywności w Polsce był cały czas w okresie pandemii również aktywny - podkreślał. - Dlatego moje apele do samorządowców, żeby nie zamykać bazarów, nie zamykać targowisk, bo przecież ludzie gdzieś muszą żywność kupować. Szybciej zarażą się chorobą w zamkniętych sklepach, gdzie jest klimatyzacja, gdzie jest wymiana powietrza na niewielkiej przestrzeni niż na tych targowiskach. Tu należy zachować te podstawowe normy bezpieczeństwa indywidualnego - mycie rąk, dezynfekcja, maseczki, itd. - natomiast jest to mniejsze zagrożenie niż kupowanie gdzie indziej. Z przykrością muszę jednak powiedzieć, że nawet te targowiska były wykorzystywane do walki politycznej, jakiejś głupoty, która opanowała część samorządowców - z całym szacunkiem dla tych, którzy się z tym samorządem utożsamiają. Między innymi tutaj przez kilka tygodni targowisko było zamknięte. Nie bardzo wiadomo dlaczego. Jakie przepisy sprawiały, że pomimo wytycznych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, bardzo precyzyjnych, targowiska były zamykane. Dobrze, że się zreflektowano, ale wydaje mi się, że decydowały bardziej względy polityczne niż logika.

Jan Ardanowski szeroko mówił o problemach polskiego rolnictwa.

- Jesteśmy dużym krajem produkującym i musimy eksportować dużo żywności, jesteśmy uzależnieni od eksportu. Nigdy Polacy nie zjedzą tyle żywności ile my wytwarzamy. W zeszłym roku eksport wyniósł około 32 mld euro. I dlatego jest dla nas tak ważny. A w pierwsze tygodnie koronawirusa kraje się pozamykały, nie było przemieszczania towarów przez granice, kierowcy na kwarantannach, fracht morski potwornie podrożał. Dość powiedzieć, że wysyłka kontenera do Chin kosztował 800 dolarów, a podrożał do 4 tysięcy. Często transport był droższy niż to co w tym kontenerze. Samoloty wożą maseczki, respiratory, a nie żywność. Pogorszyło się, popsuło się - wskazywał minister.

Nie zabrakło także tematu suszy.

- Mniej więcej półtora miesiąca temu, pod koniec kwietnia, ja byłem przerażony, bo wszystko wskazywało na to, że będzie kolejny dramatyczny rok, który zniszczy polskie uprawy. Sytuacja na chwilę się poprawiła przez deszcze majowe i te, które jeszcze padają i właściwie w Polsce suszy glebowej nie ma. Przez dziesiątki lat było psucie, osuszanie wszystkie. Melioracje, drenarka, wszystko miało być osuszone: oczka wodne, jakieś zagłębienia terenu, jakieś stawy - wszystko było zasypywane, niwelowane, bo pola potrzeba więcej, bo większą maszynę sobie rolnik kupił, nie będzie po polu zygzakiem jeździł i oczko wodne przeszkadza. Przyroda się o wszystkie teraz upomina. Nie ma mikroklimatu, nie ma parowania, nie tylko ilość padów - nie ma zatrzymywania wody - zaznaczał Ardanowski. - Dlatego są potrzebne działania, które są w tej chwili realizowane: dopłaty do gospodarstwa na inwestycje w nawodnienia, specustawa o istotnym ułatwieniu wszystkich przepisów administracyjnych, które do tej pory były, wsparcie dla spółek wodnych, wielki program retencji - budowa około 100 wielkich zbiorników wodnych, które mają zatrzymywać wodę, bo nie problem opadów w Polsce, tylko niezatrzymywania wody.

Minister podkreślał znaczenie pomocy państwa dla rolników.

- Polska jest jedynym krajem w Europie, który pomaga rolnikom w związku z suszą. Żaden kraj nie pomaga, tylko Polacy, tylko polski rząd takie środki przeznacza. I to nie są pieniądze, które się należą z mocy prawa. To jest decyzja rządu polskiego, że w sytuacjach, w których rolnicy sami sobie nie poradzą i nie było ich winy w tym nieszczęściu, to państwo pomaga - mówił minister. - Przypomnę, że w 2015 roku, kiedy rządziła Platforma z PSL-em, kiedy susza była taka sama mniej więcej jak w 2018 i w 2019 roku, to około 500 mln złotych przeznaczono. A my w 2018 roku 2,2 mld, podobna kwota jest za 2019 rok. Te pieniądze były zarezerwowane w budżecie państwa, tylko kto mógł przewidzieć, że się koronawirus pojawi. Że grubo ponad miliard złotych trzeba będzie przeznaczyć na ratowanie przed śmiercią i chorobą.

Po połączeniu się ze Zjazdem Klubów Gazety Polskiej Jan Ardanowski mocniej uderzył w polityczne tony.

- Jesteśmy znowu w jakimś trudnym momencie w historii - ocenił. - Ponieważ najbliższe wybory mogą zadecydować o tym, czy proces naprawy państwa, ten proces sanacji Polski, rozumianej jako odejście od niesprawiedliwości, od wykorzystywania państwa do prywatnych celów, do zbudowania państwa solidarnego i sprawnego, liczącego się na arenie międzynarodowej, ale również kochanego i szanowanego przez mieszkańców przez obywateli, Polki i Polaków, dumnych obywateli wolnej ojczyzny - czy ten proces nie zostanie wstrzymany.

Na koniec spotkania minister otrzymał szereg podarunków od władz powiatu. Kompas, by zawsze mu przypominał, gdzie znajduje się powiat kutnowski, miód z kutnowskich pasiek, pluszowego lwa oraz puzzle przedstawiające zamek w Oporowie z zaproszeniem do odwiedzin. Jan Ardanowski obiecał, że wybierze się na zwiedzanie wraz z wnuczkami.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE