Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiałeś w Krośniewiance. Jak wspominasz swój pobyt w tym zespole?
Jan Nadolski: Bardzo mile wspominam ten okres. Był to dla mnie fajny czas. Mieliśmy zgarną paczkę kolegów, którzy lubili grać w piłkę. Do tego duet trenerski Robert Nowak i Marek Dymkiewicz potrafił z nas dużo wycisnąć. Wywalczyliśmy wtedy awans do ligi wojewódzkiej i zdobyliśmy dużo czołowym miejsc na turniejach halowych.
W minioną sobotę wróciłeś do Krośniewic na spotkanie ze swoimi kolegami. Odnieśliście wysokie zwycięstwo. Jak się wtedy czułeś?
Byłem zadowolony ze zwycięstwa jak i również swojej gry. Strzeliłem dwie bramki, lecz czułem się dziwnie zdobywając je przeciwko mojemu byłem klubowi. Co prawda niewielu zawodników zostało z tamtego składu, ale to i tak mój pierwszy zespół
Rozegrałeś spotkanie u trenera Ryszkiewicza (rocznik 1999 - przyp. red.), a na co dzień występujesz w wyższym roczniku u trenera Kaby (rocznik 1998 - przyp. red.). Skąd ta zmiana?
Na co dzień gram i trenuję ze starszymi kolegami. Nadarzyła się okazja wystąpienia ze swoimi rówieśnikami, więc z niej skorzystałem. Przed spotkaniem zakładałem, że pokonamy Widzew, a ja będę mógł spokojnie wystąpić w Krośniewicach.
Jak oceniasz szanse na utrzymanie się w wojewódzkiej lidze Deyna?
Co prawda nasza pozycja nie jest komfortowa, ale będziemy walczyć do ostatniego meczu o każdy punkt. Zależy nam na utrzymaniu i wierzę, że uda nam się to zrealizować.
Swoją przygodę z piłką nożna planujesz kontynuować w MKS-ie Kutno czy marzy Ci się gra w wyższych ligach?
Moim marzeniem jest gra w wyższych ligach. W następnym roku czeka mnie wybór szkoły ponadgimnazjalnej i nie ukrywam, że chciałbym dostać się do klasy piłkarskiej gdzieś poza Kutnem.
Zapewne śledzisz wyniki pierwszej drużyny "Miejskich" w tym sezonie. Jak ocenisz poziom prezentowany przez ten zespół?
Myślę, że gra jest dobra, lecz często brakuje szczęścia.