Właściciel firmy, na którego posesji powstało składowisko przyznaje, że to wstydliwy problem.
– Rzeczywiście sterta odpadów nie jest dla nas powodem do dumy. Śmieci nie należą jednak do nas, a tylko ich część znajduje się na naszym terenie. Gruz został tu jeszcze z czasów remontu wiaduktu, resztę sukcesywnie podrzucili mieszkańcy. Teren zostanie uprzątnięty w najbliższym czasie – zapewnia Stanisław Lewandowski (na zdj.), z Zakładu Usług Komunalnych.
Sprawę zna kutnowski magistrat.
– Czekamy na uruchomienie robót publicznych. Sprzątaniem tego terenu zajmą się ludzie wyznaczeni właśnie do tych robót. Do usuwania odpadów potrzebny będzie również ciężki sprzęt, dlatego ogłosimy przetarg aby wyłonić wykonawcę, który zajmie się rozdrobnieniem i usunięciem zalegającego tam gruzu – mówi Joanna Brylska, kierownik biura prasowego UM Kutno.
Właściciel zakładu, na którym znajduje się część dzikiego wysypiska nie dostał mandatu ani pouczenia.
– Widać są równi i równiejsi – komentuje kutnianin Wiesław Bratkowski.
Artykuł ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Lokalnej".