Skąd się wzięła ta tradycja? Z ludowych, słowiańskich zwyczajów. W Poniedziałek Wielkanocny czczono bowiem radość po odejściu zimy i nadejściu wiosny. Śmigus i dyngus przez długi czas były odrębnymi obyczajami. Wzmianki na temat tego wielkanocnego zwyczaju sięgają jeszcze XIV wieku. Pojęcie "śmigus-dyngus" wywodzi się z języka niemieckiego dingen, co oznacza „wykupywać się”, jednak bardziej prawdopodobną wersją jest, że wywodzi się od słowa dünguuss (kałamarz, chlust wody), natomiast pojęcie śmigus może pochodzić z niemieckiego schmackostern lub polskiego śmigać. Ciekawostką jest, że śmigus i dyngus pierwotnie były odrębnymi zwyczajami. Śmigus charakteryzował się symbolicznym biciem witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą. Dyngus zaś związany był ze słowiańskim folklorem poświęconym ekspedycji, a polegał na odwiedzaniu znajomych i przypadkowych osób, które z kolei zapewniały poczęstunek.
Dziś śmigus-dyngus traktowany jest jako ludowa zabawa i sposób jego praktykowania uległ zmianie. Teraz wodą oblewa się wszystkich, nawet osoby nieznajome i jest to swego rodzaju zabawa. Warto jednak pamiętać o zachowaniu umiaru. Ważne jest, aby tradycja nie oznaczała chuligaństwa. Bo śmigus-dyngus powinno się świętować za zgodą obu stron - polewających i polewanych.
Życzymy więc dobrej zabawy i... odrobiny rozsądku. :)