Jak mówi kobieta, gminne władze namawiały ją do wycofania pisma. Osobiście przyjechała do niej nawet sekretarz gminy. Zapewniała, że farmy wiatrowe nie mają wpływu na zdrowie. Jak mówi pani Stanisława, próbowano w ten sposób przekonać ją do zrezygnowania z walki z gminnymi władzami. Kobieta nie dała jednak za wygraną i skargi nie wycofała. Pismo zostało przekazane do rozpatrzenia przez Radę Gminy Bedlno. Radni uznali argumenty pani Stanisławy za bezzasadne. Jednak podjęcie stosownej uchwały poprzedziła wymiana zdań między sekretarz gminy, samą zainteresowaną i radnymi.
– W rozmowie ze mną pani Stanisława wyraziła skruchę i ustnie przeprosiła wójta. Odwołała skargę i dodała, że ze swojej strony złoży ofiarę modlitwy za skrzywdzone jej słowem i pismem osoby – mówiła na sesji Katarzyna Golis, sekretarz gminy.
o wzbudziło podejrzenia jednego z radnych, Cezarego Jarosa, który pytał o to, czy skarga została odwołana na piśmie. Okazało się, że pani Stanisława takiego pisma nie złożyła. Radnego oburzył też sposób, w jaki kobieta jest traktowana.
– Wszystko co słyszę przeczy jedno drugiemu. Czy panią Makowską można zgniatać jak pluskwę? – pytał radny Jaros.
Kobieta mówi wprost, że gminne władze mijają się z prawdą, a ona została na sesji zmieszana z błotem i ośmieszona.
Skarga odrzucona przez Radę Gminy nie jest jednak jedynym pismem, które złożyła kobieta. W lutym tego roku poprosiła gminne władze o powołanie biegłego. Ten miał ocenić, jak wiatrak usytuowany 500 metrów od zabudowań będzie wpływał na zdrowie mieszkańców.
– W odpowiedzi przeczytałam, że mam wskazać konkretnego biegłego wraz z pytaniami. Poinformowano mnie też, że jeśli moja prośba zostanie zaakceptowana, to będę musiała wpłacić zaliczkę na powołanie biegłego – mówi kobieta.
Ten fakt bardzo zirytował panią Stanisławę. Jak mówi, to wójt i władze są odpowiedzialne za dbanie o zdrowie mieszkańców. Jednak kobieta była na tyle zdeterminowana, że mogła nawet zaciągnąć kredyt i się zadłużyć, byle tylko zbadać tę sprawę. Na odpowiedź dała włodarzowi dwa tygodnie. Jak mówi, nie doczekała się żadnego odzewu. Kobieta dodaje, że gmina zamiast zbadać oddziaływanie wiatraka na ludzi, postanowiła wykreślić go z planów i przenieść do pobliskiego Głuchowa. Tym samym pani Stanisława przestała być stroną w postępowaniu.