O sprawie informuje Onet. Od głośnego pożaru w Zgierzu nie ma dnia, by gdzieś w Polsce nie płonęło wysypisko śmieci. Gdy składowisko zostanie dogaszone, pozostaje pogorzelisko oraz smuga pyłów, często bardzo toksycznych, zwłaszcza gdy płonął plastik lub chemikalia. Ta chmura albo się rozwieje, albo - jeśli będzie deszcz - po prostu opadnie do gleby.
- Ja nikogo nie chcę straszyć, ale sprawa jest poważna - mówi Onetowi anonimowo rolnik spod Zgierza, mający plantację truskawek. - Koledzy mówili mi: "siedź cicho, bo nic nie sprzedasz, z torbami pójdziesz", ale ja nie mogłem - opowiada. - Problem jest. Ja po tym pożarze z "Borucie" (na terenie dawnych zakładów Boruta) sam widziałem, jak to g... się unosiło w powietrzu, sam czułem, jak to potwornie śmierdziało. I tylko mam nadzieję, że dopóki nie spadł deszcz, to cały ten pył nie osiadł na owocach. Ale co będzie, jak już osiądzie? Mam to z czystym sumieniem sprzedawać?
Przez kilka dni po pożarze w Zgierzu Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ostrzegał, by do minimum ograniczyć przebywanie na powietrzu i nie wietrzyć mieszkań. W przypadku opadów, inspektorat zalecał, by w żadnym wypadku nie używać wody opadowej nawet do celów gospodarczych, bo może ona zawierać substancje szkodliwe.
- Jak na razie, sądzę, że możemy względnie bezpiecznie jeść owoce i warzywa, oczywiście, dokładnie je myjąc - mówi Onetowi Dominik Artomski z Łódzkiego Alarmu Smogowego, Nowa Łódź. - Jednak gdy już spadnie pierwszy deszcz (co stało się w ostatnich dniach - dop. red.), to niestety wszystkie pyły, metale ciężkie, dioksyny i inne toksyczne substancje chemiczne razem z nim wejdą do gleby. A wtedy sytuacja stanie się znacznie trudniejsza - mówi.
Urząd Wojewódzki: Nie ma powodu do obaw
Dziś wiemy już, że deszcze naszego regionu nie ominęły. Jednak jak przekonywał Onet szef Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w łódzkim Urzędzie Wojewódzkim Krzysztof Janecki, żywność w regionu była i będzie bezpieczna.
- Nie siejmy paniki. Tym bardziej, że przecież już wczoraj smuga spalin z pogorzeliska została ograniczona do zaledwie kilku procent jej początkowej wielkości - mówi Janecki. Na dziś nie ma mowy o żadnej smudze spalin, chmura owszem, była w momencie, gdy emisja z palącego się składowiska była wysoka. Jednak od tego czasu wszystkie substancje, które uwolniły się do powietrza w wyniku pożaru, szybko zostały rozwiane.
Dyrektor Janecki podkreśla, że specjalnie po to, by uspokoić mieszkańców regionu, Urząd Wojewódzki poprosił wojskowych z Centralnego Ośrodka Analizy Skażeń o zbadanie stanu gleby i wody z okolic pożaru pod Zgierzem.
- Wyniki będziemy znali najwcześniej w poniedziałek. Jednak już dziś mogę powiedzieć, że owoce i warzywa możemy jeść spokojnie, oczywiście, po wcześniejszym, starannym umyciu. I ta sytuacja się nie zmieni, nawet jeśli spadnie deszcz. Bo na dziś nic z nim już nie opadnie, bo nie ma co opaść - kwituje.
Więcej w artykule Onetu.