F 16, dopalacz, szpeks czy nektar bogów - tak w mieście nad Miłonką mówi się o alkoholu z tak zwanej mety. Pół litra trunku to wydatek zaledwie 4 zł. Za ćwiartkę trzeba zapłacić jedynie 2 złote. Nic więc dziwnego, że amatorów tego typu napojów wyskokowych nie brakuje.
- Mówią na to ślepotinks lub wynalazek. Piją to prawie wszyscy, bo co innego można u nas robić? Kupić można prawie na każdym rogu, jesteśmy alkoholowym zagłębiem regionu - twierdzi Wiktor Grzelak.
W ostatnim czasie amatorzy F16 mają jednak spore obawy, zaglądając do kieliszka. Dwóch mieszkańców Krośniewic zmarło najprawdopodobniej przez spożycie alkoholu z mety. Wojciech B. i Mirosław B. nie stronili od napojów wyskokowych, a ich ostatnia libacja skończyła się śmiercią.
- Znałem Mirka. Lubił wypić, jak każdy, ale to był dobry chłop. Nie wszystkich stać na wykwintne alkohole. Szkoda faceta, ale trudno, co zrobić, przez jakiś czas trzeba będzie przystopować, a potem jak zmieni się towar można będzie znowu kupować - mówi z rozbrajającą szczerością Andrzej Górnik.
Mieszkańcy miasta nad Miłonką twierdzą, że miejsca, w których można kupić lewy alkohol wyrastają w ich okolicy jak grzyby po deszczu, a policja nie ma skutecznej metody walki z tym procederem.
- Na każdym osiedlu jest przynajmniej jedno takie miejsce. Mundurowi dobrze wiedzą, kto handluje, ale niewiele z tym robią - twierdzi pani Leokadia.
– Osoby trudniące się tego typu działalnością są narażone na grzywnę, której wysokość może sięgnąć nawet 5 tys. złotych. Policja systematycznie likwiduje tak zwane meliny. Niestety osoby zajmujące się tym procederem często wracają do swojego fachu, nie zważając na wysokie kary – mówi Paweł Witczak, oficer prasowy KPP Kutno.