Troskliwa wnuczka kontra pielęgniarki. ''Babcia opuściła oddział cała posiniaczona''

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Skandaliczne odzywki i znieczulica pielęgniarek, lodowata obojętność ordynatora i totalny brak profesjonalizmu - tak pani Aleksandra wspomina pobyt swojej babci na I Oddziale Wewnętrznym Kutnowskiego Szpitala Samorządowego. - Czytając logo "Pacjent naszym pracodawcą", można się naprawdę zastanowić nad sensem tych słów i czy ktoś kto to wymyślił kiedykolwiek miał "przyjemność" w szpitalu kutnowskim przebywać - stwierdza z żalem kutnianka. Sprawa nie przeszła bez echa i trafiła do prezesa placówki, ten z kolei zlecił wyjaśnienie kwestii pielęgniarzowi oddziałowemu. Jak odniósł się do tematu?

Pani Jadwiga na I Oddziale Wewnętrznym Kutnowskiego Szpitala Samorządowego przebywała od 28 stycznia do 12 lutego. Jej wnuczka twierdzi, że seniorka opuściła oddział cała posiniaczona od wielokrotnych prób wbicia wenflonu w żyłę. Pielęgniarki z oddziału wewnętrznego - z wyjątkiem jednej - miały zachowywać się w sposób skandaliczny i nieprofesjonalny.

- Cały czas przy łóżku babci czuwała na zmianę moja mama i ciocia, w związku z czym wszystkie czynności, mycie, przebieranie, karmienie, podawanie leków, pojenie, oklepywanie spadły na nie. Wszystko OK, ale jak laik ma podać leki osobie bez kontaktu, która ledwo przełyka wodę? Pielęgniarki uznały, że jest to problem rodziny, a po wielokrotnym upomnieniu podały leki za zamkniętymi drzwiami, chyba podały, a po wszystkim zostawiły babcię z krwawiącymi kącikami ust - relacjonuje pani Aleksandra.

Wnuczka pani Jadwigi dodaje, że pielęgnacja seniorki także nie pozostawała bez komentarza ze strony personelu medycznego.

- Jednego dnia, w trakcie zmiany pampersa leżącej babci, w czasie, gdy była ona jeszcze świadoma tego, co się dzieje, pani pielęgniarka głośno i wyraźnie komentowała w obraźliwy sposób tuszę babci (zapasiona, jak można tak się zapuścić, do takiego stanu doprowadzić itd). Babcia jest osobą otyłą, od wielu lat i jest to wynikiem leczenia hormonalnego w wieku menopauzalnym, a nie utuczenia się jedzeniem. Za każdym razem proszone o chociaż małą pomoc przy podniesieniu czy przełożeniu babci kwitowały stwierdzeniem, "a jak to było w domu robione?". Nie były w stanie zrozumieć, że w domu babcia chodziła - do łazienki, ubikacji, kuchni. Stawała na nogi żeby się ubrać, umyć, łykała samodzielnie leki. Trafiła do szpitala, bo na te nogi już stanąć nie mogła! Ciężko jest więc porównywać, to co było robione w domu, z tym, co było w szpitalu - opowiada kutnianka.

Pani Aleksandra zwraca również uwagę na sposób karmienia strzykawką w wykonaniu pielęgniarek.

- Wyglądało to w ten sposób, że przyszła raz czy dwa (po jednym karmieniu pozostały siniaki pod brodą) pani, wstrzyknęła trochę pokarmu do ust, babci wszystko wyleciało z drugiej strony buzi, po czym rzuciła strzykawką na stolik i poszła ze słowami "pani tu siedzi to niech pani karmi". Kazały też babcię rehabilitować. Ale na Boga - jak? Nikt z nas rehabilitacji nie kończył, a w szpitalu próżno szukać instrukcji, jak to robić bez szkody dla pacjenta.

Kobieta twierdzi, że sposób zachowania pielęgniarek był zgłoszony ordynatorowi oddziału, jednak bez echa, ponieważ: "jak sam stwierdził, jego ta sprawa nie interesuje". Czarę goryczy przelać miały trzy ostatnie dni pobytu pani Jadwigi w kutnowskim szpitalu.

- W dniu przewiezienia Babci na ZOL, na "do widzenia" powiedziały jeszcze, że "tam to już tak dobrze jak u nich to już babcia nie będzie miała"... O litości! Czy ktoś jest w stanie to zatrzymać? Sąsiadka z pokoju babci co chwila prosiła nas o pomoc, mimo iż przycisk przywołujący pielęgniarki miała przywiązany do stolika na wyciągnięcie ręki.

Co na to szpital? O sprawie poinformowaliśmy prezesa Andrzeja Pietruszkę. Po zapoznaniu się ze skargą, do tematu odniósł się Pielęgniarz Oddziałowy, Krzysztof Nowacki.

- Pacjentka trafiła do nas w stanie leżącym, z widocznymi odleżynami. personel lekarski podjął działania diagnostyczne, personel pielęgniarski wdrożył zlecone leczenie. Informuję, iż wszelkie czynności związane z opieką i leczeniem Pacjentki, zostały wykonane zgodnie procedurami i standardami przyjętymi przez szpital - zapewnia oddziałowy.

Krzysztof Nowacki dodaje jednak, że szpital jest placówką, która leczy, "a nie - jak mylnie postrzega większość społeczeństwa - pełni funkcję opieki nad chorym".

- Nie znaczy to oczywiście, że pacjenci wymagający opieki - nie otrzymują jej. Rodzina odwiedzająca Pacjentkę wielokrotnie odwiedzała dyżurkę pielęgniarską zgłaszając potrzebę pomocy przy wykonywaniu wszystkich czynności przy Pacjentce począwszy od podnoszenia, sadzania, poprzez karmienie, na toalecie skończywszy. Tłumaczyli przy tym, że sami dźwigać nie mogą, bo jedni byli po operacji kręgosłupa a inni po operacji serca.

Oddziałowy przekonuje, że personel pielęgniarski nigdy nie odmówił pomocy i zawsze reagował na potrzeby zgłaszane przez rodzinę pacjentki, a miejsce w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym, o którym wspomina pani Aleksandra, zostało zorganizowane przy pomocy Ordynatora na prośbę rodziny.

- Nasza praca jest misją i każdy z nas czuje odpowiedzialność za ludzkie życie, dlatego robimy wszystko, aby pomóc i ulżyć choremu w cierpieniu - dodaje na koniec Krzysztof Nowacki.

Niestety, po kilku dniach pobytu w ZOL, pani Jadwiga zmarła.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE