- Dzwonili do mnie ostatnio z jakiejś telekomunikacji. Proponowali przedłużenie umowy. Byłem zdziwiony, bo z telefonu stacjonarnego TP już dawno zrezygnowałem. Przepędziłem ich na cztery wiatry - opowiada siedemdziesięciosiedmioletni pan Henryk z Warszawskiego.Przedmieścia.
Niestety osób, które są tak przezorne wciąż brakuje. Zwłaszcza emeryci i renciści nabierają się na chwyty marketingowe niektórych firm, których nazwy są zbliżone do telekomunikacyjnego potentata. A sposób ich działania jest prosty: konsultant dzwoni do klienta, przedstawia się, że jest np. z nowej telekomunikacji, oferuje dużo niższy abonament. Potem przyjeżdża kurier z umową.
- Niestety konsumenci nie czytają umów, które podpisują - mówi Aleksandra Bielecka, powiatowy rzecznik konsumentów. - Zdarza się, że o zmianie operatora dowiadują się dopiero, kiedy dzwonią do nich pracownicy TP SA z zapytaniem, dlaczego zrezygnowali z ich usług lub wówczas, gdy kiedy otrzymują fakturę od drugiego operatora.
A. Bielecka podkreśla, że od każdej umowy zawartej w ten sposób można odstąpić w ciągu 10 dni od momentu jej zawarcia. Po tym terminie jednak trzeba płacić kilkusetzłotowe kary umowne.