W szpitalu oprócz niektórych radnych i załogi szpitala pojawili się m.in. starosta Daniel Kowalik, prezes szpitala Andrzej Pietruszka, przewodniczący rady nadzorczej Maciej Dercz oraz przewodniczący szpitalnej "Solidarności" Zbigniew Kubiak, który prowadził spotkanie.
Różne warianty trzech wariantów
Proponowany program naprawczy po przeprowadzonym audycie (do znalezienia TUTAJ) przedstawia trzy warianty - od nie zrobienia niczego, do praktycznego zejścia z zobowiązań wymagalnych w ciągu roku. Aby to zrobić, szpital musiałby znaleźć 4,5 miliona złotych oszczędności rocznie.
- Czy ja się zgadzam z tym audytem od początku do końca? Nie. Audyt to ma być drogowskaz, wskazówka, a nie tak, że mamy sztywno trzymać się tych wariantów. Mamy tak robić, żeby osiągnąć zamierzony cel - podkreślał prezes Andrzej Pietruszka.
Wtórował mu przewodniczący rady nadzorczej Maciej Dercz.
- Żeby program naprawczy stał się elementem wdrażanym w szpitalu będzie musiał przejść formalną drogę. Po konsultacji z załogą, ze związkami zawodowymi, z oddziałami, z kierownikami, zarząd szpitala dokona wyboru pewnego wariantu, który niekoniecznie oznacza taki, jaki został przedstawiony w programie - mówił. - Będzie to w zależności od tego, jaki będzie efekt rozmów, analizy tego, co przedstawią też przedstawiciele załogi i oddziałów. Bo głównym założeniem programu naprawczego jest doprowadzenie do sytuacji, w której wszystkie oddziały będą na chociaż minimalnym plusie. To jest możliwe, nie w ciągu dwóch - trzech miesięcy, ale w ciągu roku jest do wykonania.
Jak mówił Dercz, w pierwszej kolejności należy doprowadzić do sytuacji, w której spłacony zostanie dług wymagalny.
- Kolokwialnie mówiąc, żeby wierzyciele nie mogli skoczyć do gardła szpitalowi i stawiać go pod ścianą. W momencie, kiedy przyjmiemy program naprawczy, pójdziemy z tym programem do banku i poprosimy o kredyt konsolidacyjny, żeby mógł ulżyć szpitalowi w działalności bieżącej - przedstawiał plany szef rady nadzorczej, który podkreślał także potrzebę zmiany wizerunkowej placówki.
Marzenia prezesa
- Wierzcie mi, że niczego złego nie chcę uczynić - zapewniał prezes Pietruszka. - Uważam że trzeba marzyć i trzeba marzyć nawet o najwyższych celach. Ja tak marzyłem w szpitalu, z którego przybyłem (w Łęczycy - dop. red.) i marzyłem, by znalazł się on na liście najlepszych szpitali w Polsce. Sam w to tak do końca nie wierzyłem, ale po iluś latach on się tam znalazł. Razem ze starostą odbierałem laury za pierwsze miejsce w kategorii szpitali średnich. Trzeba tylko wykonać pewne ruchy we współpracy z państwem.
Z obłoków marzeń na ziemię ściągnął prezesa niedługo później przewodniczący "S" Zbigniew Kubiak.
- Choćby pan nie wiem jak był - jak sam mówił - uparty, choćby nie wiem, jakby pan był zdeterminowany, to jest pan tylko jednoosobowy - mówił i wskazał na siedzących na sali pracowników. - Jeżeli ta strona nie zechce z panem współpracować, albo nie wzbudzi pan na tyle zaufania, że nie będzie chciała współpracować, to nie będzie pan w stanie nic zrobić. Zarówno pan, panie starosto, jak i pan prezes i rada nadzorcza. Jesteście tylko organami spółki, ale wykonawstwo spoczywa w rękach tych państwa.
Szef związków podkreślał także otwartość do dyskusji, i to, że żadna wojna nie jest dobra.
- Ja bym nie chciał, żeby między nami zaistniał jakikolwiek konflikt, bo powinniśmy stanowić jedną całość. Bo jeśli zakład jest dobrze zorganizowany, to dyrektor stoi na czele załogi, za nim kierownicy i wszyscy idą pod jednym sztandarem. A jeśli następuje konflikt, to wszystko się rozbija. I wtedy nie ma ani spokoju, ani żadnej działalności i są tylko straty - wskazywał Kubiak.
Zwolnienia (nie)zbędne?
Na starcia nie trzeba było jednak długo czekać. Punktem zapalnym każdej restrukturyzacji są zwolnienia, nie inaczej jest w przypadku kutnowskiego szpitala. Duży spór wywołało już samo ustalenie kosztów związanych z płacami. Prezes Pietruszka stwierdził, że koszty osobowe wynoszą obecnie 78 procent w stosunku do przychodów, podczas gdy bezpieczny wskaźnik to około 60 procent. Z tym nie zgodzili się sami pracownicy ze Zbigniewem Kubiakiem na czele.
- Nieprawda, dementuję - mówił. - Koszty osobowe dotyczą pracowników zatrudnionych, nie dotyczą pracowników kontraktowych, bo to jest usługa. Ja się zgadzam, że w ten sposób może pan przedstawiać koszty pracy, ale nie koszty osobowe. Płace pracowników, którzy są zatrudnieni wynoszą poniżej 50 procent, proszę spojrzeć w bilans zysków i strat. Natomiast płace pracowników kontraktowych znajdują się w kosztach usług obcych - podkreślał, a gdy prezes wciąż się nie zgadzał dodawał: - To jest bilans, który sam pan mi przedstawił, bilans wykonany przez księgowego naszego zakładu i on jest sprawdzony. Ja nie muszę czytać tego, co robił audytor, bo on zrobił to co pan mu podyktował, panie prezesie, bo pan sam tak powiedział, audytor bazuje na pańskich danych.
Ostatecznie obydwie strony upierały się przy swoim i do porozumienia w tej kwestii nie doszło, podobnie jak w kwestiach prowadzonych już pierwszych zwolnień - głównie na oddziale położniczym.
- Mamy audyt szpitala, w nim są plany naprawcze w trzech wersjach, ale żadna z tych wersji jeszcze nie jest przyjęta. Jest więc pytanie: na jakiej podstawie, skoro pan nie wie, w którą stronę pójdziemy, już dał pan zamiar wypowiedzeń położnym? - pytał jeden z pracowników.
- Nie ma iluś położnych, tylko jest jedna, z którą doszliśmy do porozumienia i podpisaliśmy porozumienie o rozstaniu - odpowiadał prezes Pietruszka. - Poza tym, z tych ponad czterdziestu etatów do wypowiedzenia zostało w tej chwili z tymi porozumieniami wdrożonych dziesięć czy jedenaście. To jest zaledwie jedna czwarta, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że wariant 0 planu naprawczego, który nic nie daje firmie, zakłada również niewielkie redukcje. Kolejna rzecz, która jest ważna, to taka, że wariant 2 zakłada także redukcję pewnych dyżurów lekarskich. Na samych dyżurach lekarskich można zaoszczędzić ponad 200 tys. złotych.
Prezes mówił także, że sama restrukturyzacja osobowa nie przyniesie zamierzonych efektów i nie tylko na tym skupia się plan naprawczy.
- Na przykład zmniejszenie kosztów na artykuły medyczne - około 420 tys. złotych, transportu sanitarnego SIP - około 350 tys. zł, a także zaciągnięcie kredytu konsolidacyjnego, co zmniejszy koszt obsługi długu o kwotę 2,5 miliona złotych - wyliczał prezes. - Popatrzcie, gdzie te koszty osobowe się znajdują w stosunku do tych wszystkich innych.
Szukanie dochodów kontra zamykanie oddziałów
Głos zabrała także Anna Baranowska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w kutnowskim szpitalu.
- Restrukturyzacja - owszem, ona jest nam potrzebna. Ale powinniśmy się zastanowić nad tym, co mogłoby przynieść nam dodatkowe korzyści. Nie tylko z czegoś rezygnować, ale na czym można zyskać. Być może należałoby zrobić inwestycje, które przywróciłyby nam dochodowość - mówiła Anna Baranowska, która jako przykład podawała laboratorium i diagnostykę obrazową. - Mogłoby być nasze i moglibyśmy na nich zarabiać.
Starosta Daniel Kowalik zgłosił się, by odnieść się do jej słów, zaczął jednak mówić na zupełnie inny temat.
- Podkreślałem to wielokrotnie wczoraj, powiem i dzisiaj - nie zamierzamy nic likwidować i dziwi mnie taki upór z pani strony, że pani ciągle wkłada w usta, czy to prezesowi czy zarządowi, że chcemy coś likwidować. Kto słuchał wczorajszej rady wie, że dochodziło do ataków, w których wkładano nam w usta, że chcemy zostawić w tym szpitalu raptem cztery oddziały. Mogę się tylko domyślać skąd ten ferment - powiedział starosta i mimo głosów sprzeciwu, że wcale nie o to chodziło i żadne takie insynuacje nie padły, pokazał raport z 2015 roku, w którym widnieją zapisy o "możliwości sprzedaży części lub całości działalności medycznej prowadzonej przez spółkę" oraz o "możliwości sprzedaży całości lub części udziałów w spółce". - A ja powtarzam po raz kolejny: my nie chcemy zamykać oddziałów.
Ostatecznie podczas dwugodzinnego spotkania konkretów można było szukać ze świecą. Związki zapowiedziały jednak o przedstawienie pełnej treści audytu, bo - jak się okazało - pracownicy go nie otrzymali.
- Wtedy będziemy mogli porozmawiać konkretnie, bo teraz mówimy o ogólnikach - mówił Zbigniew Kubiak. - Spróbujemy znaleźć inne, alternatywne rozwiązania, bo też możemy coś podpowiedzieć. Jeżeli znajdziemy jakiekolwiek rozwiązanie - porozmawiajmy. To nie ma być tak, że "a ja i tak zwolnię". To ma być tak, że rozmawiamy o konkretach. Są jakieś zyski i idziemy dalej.