Nowo powstające zakłady ŁSSE to dla miasta pieniądze, jednak dla pozostałych zakładów zmartwienie. Zdaniem pracowników firmy są same sobie winne.
- Budujące się przedsiębiorstwa oferują dużo lepsze pieniądze, więc trudno się dziwić ludziom, że zmieniają pracę. U nas zarabia się 1700 lub 1800 zł, a tam prawie 3 tys. zł. Różnica jest zasadnicza - twierdzi nasz informator.
Inaczej na sprawę mają patrzeć pracodawcy, którym brakuje rąk do pracy.
- Mamy wolny rynek i każdy walczy o pracownika. Nam potrzeba głównie operatorów maszyn. Niestety absolwenci kutnowskich szkół ponadgimnazjalnych nie są przygotowani do tej pracy. Oferta szkolnictwa zawodowego nie jest niestety dostosowana do potrzeb firm, które tak jak nasza, działają w strefie ekonomicznej - mówi Konrad Brzezowski, dyrektor DS Smith Polska.
Problem dobrze zna Marcin Kwintkiewicz, rzecznik prasowy Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie z firmami i władzami strefy w sprawie problemów pracowniczych. Uczestniczył w nim również prezydent Zbigniew Burzyński.
- Zainteresowanie spotkaniem było naprawdę spore. Firmy rzeczywiście narzekają na brak rąk do pracy. Jednak o jakimś paraliżu w produkcji nie może być mowy. Podstawą do zmian jest szkolnictwo zawodowe, które nie podlegają pod miasto, lecz pod starostwo. Niemniej jednak czekamy na list intencyjny od inwestorów działających w strefie. Chcielibyśmy utworzyć w Kutnie filię Centrum Kształcenia Ustawicznego Nowoczesnych Technologii. Podobne rozwiązania funkcjonują w strefach w Radomsku i Piotrkowie Trybunalskim. Nauczanie w takiej placówce nakierowane jest na praktykę, zajęcia w firmach - wyjaśnia Z. Burzyński.