Problem w tym, że minęły lata i nic. Żychlińska podstrefa nadal świeci pustkami. Nie jest w tym co prawda odosobniona. Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna ma w sumie 6 takich stref, w których zakładów próżno szukać. Poza Żychlinem chodzi o Bełchatów, Brójce, Sochaczew, Paradyż i Wolę Krzysztoporską.
– Musi się pojawić jeden inwestor, który jako pierwszy odczaruje tę strefę, pokaże, że w tym miejscu warto lokować pieniądze. Dla żychlińskiej podstrefy jest spora szansa na inwestycje. Są trzy przedsiębiorstwa zainteresowane tym terenem. Reprezentują różne branże, od recyklingowej po dystrybucję towarów. Za wcześnie, by mówić o szczegółach. Czekamy na kolejny ruch ze strony inwestorów – mówi Marcin Kwintkiewicz, rzecznik prasowy Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Co jeśli wszystkie rozmowy zakończą się fiaskiem?
– Raz lub dwa razy do roku przeprowadzamy audyty w naszych strefach. Nasze tereny w 75 proc. są zagospodarowane. Jeśli chcemy włączyć do ŁSSE nowe, to kosztem starych. Co roku analizujemy, czy strefy, w których nic się nie dzieje, należy nadal utrzymywać. Żychlin ma jednak wciąż ma szansę z uwagi na ostatnie zainteresowanie inwestorów – dodaje M. Kwintkiewicz.
Sporą rolę w tym wszystkim odgrywa też samorząd, który powinien dbać o to, by tereny były jak najbardziej atrakcyjne, m.in. poprzez infrastrukturę, np. zaopatrzenie w media. W te żychlińska podstrefa zaopatrzona jest tylko częściowo. Dlaczego? O to chcielismy zapytać burmistrza miasta, jednak jego telefon nie odpowiadał.