Przeciętnie wypadło sztandarowe kutnowskie święto, czyli doroczny Jarmark Różany. Teoretycznie wszystko było w najlepszym porządku, można było zobaczyć: róże i rośliny ozdobne, festyn wyborczy w parku Traugutta, a wieczorem koncerty znanych zespołów. Niestety, podobnie jak w latach ubiegłych, róże okazały się tylko dodatkiem…
Święto, mające być atrakcją turystyczną Kutna, nie pokazało w zasadzie nic, co mogłoby przyciągnąć turystów z innych miast regionu. Zawiodła jednak przede wszystkim promocja. Próżno było szukać większych relacji z jarmarku w mediach ogólnowojewódzkich, nie wspominających nawet o tych ogólnopolskich. A nie możemy zapomnieć, że budżet święta został powiększony o pieniądze ze zlikwidowanych „Dni Kutna”.
Podobny zresztą schemat można było zaobserwować w przypadku innych imprez. Masowy spęd mieszkańców do parku na Ochnią lub na jeden z głównych placów miejskich, piwo i zabawa przy muzyce gwiazd mniejszego lub większego formatu. Bez żadnej idei przewodniej, bez żadnego nowatorskiego pomysłu, bez większego oddźwięku poza Kutnem. Mamy, więc kuriozalną sytuację, za niepodważalnym rozwojem gospodarczym i poprawą warunków życia wielu mieszkańców, nie poszły zmiany w zakresie kultury. A odgrzewany kotlet staje się po prostu niesmaczny.
Brakuje także stałego miejsca, gdzie imprezy kulturalne mogłoby się odbywać. A dobrych lokalizacji jest przynajmniej kilka, żeby wymienić chociażby stary teatr, czy scenę w parku Traugutta, którą niewielkim nakładem można by zamienić na piękny, naturalny amfiteatr.
W całym tym „morzu przeciętności” nie można jednak zapomnieć o brylancikach, które sprawiły, że kutnowska kultura rokuje pewne nadzieje. Mam na myśli: festiwal „Stacja Kutno”, Festiwal im. Szaloma Asza, budzącą wielką sympatię miejską wigilię, „oddolną” inicjatywę w postaci galerii Antalion i szereg imprez związanych, ze środowiskiem, jakie wytworzyło się wokół Fundacji Odbudowy Fundacji Pałacu Saskiego.
Szczególnie pozytywnie należy ocenić „Stację Kutno”, czyli festiwal piosenek Jeremiego Przybory, honorowego starosty kutnowskiego przygotowywany przez Krzysztofa Ryzlaka. Udało się stworzyć niepowtarzalny klimat, a co najważniejsze powiązać znanego w całym kraju artystę z powszechnym skojarzeniem dotyczącym naszego miasta, czyli stacją kolejową. Czy to genialne w swojej prostocie hasło pomoże w promocji festiwalu i pozwoli na wyjście poza region? Wszystko wskazuje, na to, że tak.
Patryk Ślęzak, slezak@kutno.net.pl