Proceder zanieczyszczania gnojowicą rowów melioracyjnych przez największą w Polsce ubojnię Pini Polonia ujawnili jeszcze w ubiegłym roku inspektorzy delegatury WIOŚ w Skierniewicach, którzy skontrolowali zakład po anonimowym telefonie. Nałożyli na zakład mandat (w takich sytuacjach wynosi do tysiąca złotych). Zobowiązali też ubojnię do naprawienia szkód.
- Uznaliśmy jednak, że to za mało i złożyliśmy zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Kutnie - mówi Jacek Myśliński, kierownik delegatury WIOŚ w Skierniewicach. - Na razie nie otrzymałem informacji od prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania, więc trudno mi powiedzieć, co będzie dalej. Gdy dostaniemy pismo wówczas zastanowimy się, czy odwołać się od tej decyzji.
Zdaniem Jacka Myślińskiego prokuratorzy mają za mało doświadczenia w prowadzeniu takich spraw, a do tego przepisy są niejasne.
- Z tego co wiem prokuratura uznała, że nie doszło do znacznego zanieczyszczenia środowiska. Ale kto decyduje o tym, ile to jest znacznie? Dla nas trzydziesto- lub czterdziestokrotne przekroczenia w odprowadzaniu ścieków do ziemi są znaczne. W Polsce mamy takie prawo, że skazuje się człowieka za kradzież 10 złotych. Natomiast umarza się postępowanie w sprawach dotyczących ochrony środowiska - dodaje Jacek Myśliński.
To, co się dzieje w Pini Polonia jest ostatnio tematem numer jeden w Kutnie. Dyskusji na temat ubojni nie zabrakło także podczas pierwszej lutowej sesji rady miasta. Część rajców żąda, aby zwiększyć nadzór nad włoską firmą, ponieważ jest złą wizytówką miasta.
- W ostatnim czasie Kutno jest negatywnym bohaterem w mediach! Mając na celu dobre imię miasta, podejmijmy jakieś działania. Chciałbym, aby prezydent prężniej zaczął sprawować nadzór nad gospodarką ściekową i działalnością Pini - mówi Krzysztof Wacław Dębski, radny miejski.
Prezydent przekonywał, że takowy nadzór był prowadzony i będzie nadal. Jak miasto będzie interweniować w sprawie problemów w Pini? Czy WIOŚ odwoła się od decyzji prokuratury? Do tematu na pewno wrócimy.