- Lepiej by było, gdyby inwestor zasiał sobie coś na swojej działce. My nie chcemy żyć obok kompostowni - dodaje Piotr Jóźwiak.
Przypomnijmy, że Leszek Gmerek początkowo na swojej działce chciał uruchomić składowisko odpadów. We wrześniu po protestach mieszkańców zrezygnował z tego pomysłu. - Wówczas rzeczywiście mieszkańcy byli przeciw. Teraz o żadnych protestach nie słyszałem - mówi Leszek Gmerek.
Mieszkańcy twierdzą jednak, że chciano im zamknąć usta oferując laptopa albo pieniądze.
- Jedna z mieszkanek proponowała nam po 2 tys. zł lub laptopa, żebyśmy się zgodzili na tę inwestycję - mówi Małgorzata Antczak- Dąbrowicz. - Nie przystaliśmy na taką propozycję. Nie zgodzilibyśmy się nawet za 20 tys. zł na rodzinę! - dodaje J. Grządziela.
Co na to Leszek Gmerek?
- We wrześniu mieszkańcy na mnie naciskali, żebym zaoferował im jakieś profity, ale nic nie odpowiedziałem. Gmina robi jakieś ulgi dla nich, ale z mojej strony nie mają na co liczyć. Może kiedyś w luźnej rozmowie nieoficjalnie coś obiecałem, ale oficjalnie żadnych obietnic nie było - twierdzi właściciel działki.
Inwestor twierdzi, że kompostowania - jeśli powstanie - nie będzie uciążliwa dla mieszkańców.
- Chodzą słuchy, że będę przywoził do Franek toksyny, ale to nie jest prawda! Kompostownia ma wytwarzać kompost, będą tam przyjmowane odpady biodegradowalne, np. liście z drzew, trawy. Materiały te mają potem służyć do budowy dróg - tłumaczy inwestor.
Gmina zapewnia, że sprawą się interesuje. - Postępowanie jest w toku. Nie mamy jeszcze złożonego raportu środowiskowego,nie posiadamy także dokumentacji technicznej. Żadnych dokumentów oficjalnych poza wnioskiem od inwestora nie dostaliśmy. Teżczekamy na rozwój wydarzeń - mówi Julianna Herman, burmistrz Krośniewic.