Piątek, kilka minut po godzinie 17. Na placu Wolności, w samym sercu Kutna, chwiejnym krokiem idzie mężczyzna w średnim wieku. Nagle upada na chodnik i rozbija sobie głowę. Przechodnie wzywają straż miejską i pogotowie. Okazuje się, że mężczyzna jest pijany w sztok i nie pamięta jak się nazywa. Podobnych interwencji mundurowi podejmują w miesiącu nawet... kilkaset!
- Nie ma co ukrywać, że to prawdziwa plaga - przyznaje Ryszard Wilanowski, komendant straży miejskiej.
Jak wyglądają dalsze losy "leżaków" zatrzymanych przez mundurowych? Opcji jest kilka i zależą od stanu, w jakim znajdują się amatorzy picia pod chmurką.
- Zamroczeni alkoholem często padają bezwładnie na chodnik i robią sobie krzywdę. Wtedy wzywamy pogotowie, by takiej osobie udzielić pierwszej pomocy. Niektórzy są odwożeni do domów lub na komendę policji, gdzie przebywają do momentu, aż wytrzeźwieją - dodaje R. Wilanowski.
Ostatnia z wymienionych możliwości to wielki problem zarówno dla "leżaka", jak i policji. Doba w specjalnym Pomieszczeniu dla Osób Zatrzymanych kosztuje, bagatella, sto pięćdziesiąt złotych. O ile amatorzy wysokich trunków zawsze znajdą kilka złotych, by kupić coś do picia, o tyle do płacenia za nocleg na "dołku" nie są już tak chętni...
- Do PdOZ trafiają najczęściej osoby, które są tak pijane, że nie można ustalić ich tożsamości. Mogą spędzić tutaj maksymalnie dwadzieścia cztery godziny. Po tym czasie, gdy wytrzeźwieją, opuszczają komendę i otrzymują rachunek w wysokości 150 złotych - wyjaśnia asp. Paweł Witczak, oficer prasowy kutnowskiej komendy.