Nadzieja w sądzie

– „Nadzieja” to kolejne kukułcze jajo podrzucone nam przez poprzedni zarząd powiatu – mówi Konrad Kłopotowski. – W tej chwili na naszych barkach spoczywa problem pomieszczeń po zlikwidowanej placówce. Rozważamy różne warianty rozwiązania tej sytuacji. Mogę zapewnić, że starostwo nie zamierza pozbywać się tych sal.

Na czym polegał „przekręt” w POW „Nadzieja”? Była dyrektor i pracownicy ośrodka – kierownik administracyjny Monika K. oraz Waldemar M., Rafał B. i Józef B. podejrzani są o poświadczenie nieprawdy w protokołach odbioru prac adaptacyjnych
pomieszczeń po byłej kotłowni, które miały zostać przekształcone w salę rekreacyjną.

Oskarżeni mieli m.in. potwierdzać wykonanie fikcyjnych prac remontowych. Z powodu nieprawidłowości placówka musiała zwrócić otrzymaną z urzędu marszałkowskiego dotację.

Afera wokół Nadziei wybuchła na początku minionego roku, kiedy wyszło na jaw, że materiały zakupione za 40 tys. złotych w jednym z kutnowskich składów budowlanych nie zostały wykorzystane i były odpłatnie składowane u dostawcy. Sprawa odbiła się głośnym echem podczas obrad Rady Powiatu i w mediach.

Kilka miesięcy później placówka została zlikwidowana. Pracownicy ośrodka do dziś wspominają „cuda” jakie działy się w „Nadziei”.

– Materiały były przez trzy lata składowane w jednej z kutnowskich firm budowlanych, a za ich przechowywanie Nadzieja jeszcze zapłaciła około dwa tysiące złotych. W placówce działy się cuda – wspomina Ewa Wypych, była wychowawczyni z Nadziei.