Z wyprzedaży i promocji sezonowych najchętniej korzysta 88% Polaków. Te zaś ruszyły już pełną gębą, zatem do końca stycznia będziemy mieli okazję z nich korzystać. Sklepy wybierają ten okres nie bez kozery, bowiem jest to najgorszy dla handlu czas. Handlowcy liczą, że dzięki korzystnym dla konsumentów cenom uda im się znacznie zwiększyć przychody. Czy można więc kupić towar o połowę tańszy? Na dwoje babka wróżyła. Pewne jest jednak, że sieciówki stosują kilka trików, dzięki którym łatwo zwabić klientów. Pierwszym z nich są wielkie szyldy z napisem -50 lub -70 proc. Często jednak potem dopatrujemy się, że obiżki są, owszem, ale do 50 czy 70 proc., te największe zatem obejmują zaledwie kilka rzeczy. Kolejnym trikiem jest mieszanie towaru. Przeceniona bluzka w cenie 70 zł wisi obok nieprzecenionej w tej samej cenie. To jedne z licznych pułapek, jakie zastawiają na nas sklepy. Okazuje się jednak, że na sezonowych wyprzedażach można się też nieźle obłowić. Co warto kupować? Na pewno kurtki i buty zimowe. Sklepy pozbywają się ich, by zrobić miejsce na wiosenne kolekcje. Kolejna rzecz - elektronika. Jest to jednak śliski grunt, bo o ile czajnik elektryczny czy mikrofalówka, które tylko stały na półce można kupić, tak już z telewizorem lub smartfonem lepiej uważać. A bierze się to stąd, że największymi promocjami objęte są towary powystawowe. Ile więc Polacy wydadzą na tegorocznych wyprzedażach?
Spośród różnego typu promocji Polacy najbardziej upodobali sobie wyprzedaże sezonowe. Z badań przeprowadzonych przez KPMG wynika, że prawie 50% konsumentów zwleka z decyzją zakupową do czasu startu promocji lub wyprzedaży. W trakcie trwania wyprzedaży i promocji konsumenci najchętniej kupują obuwie, odzież, kosmetyki oraz elektronikę. Z badania firmy doradczej KPMG na temat zakupów promocyjnych wynika, że co trzeci badany zamierza wydać minimum 300 zł w trakcie poświątecznych i noworocznych wyprzedaży sezonowych.