Pomysł wyjazdu do Stanów Zjednoczonych zrodził się w głowie Oliwii Łubińskiej po rozpoczęciu nauki w liceum, gdy dowiedziała się o programie FLEX. W ubiegłym roku marzenia uczennicy klasy matematyczno-geograficzno-językowej Zespołu Szkół nr 1 w Kutnie się ziściły.
Zespół amerykańskich ekspertów wytypował ją jako jedną z 38 osób spośród 3 tys. kandydatów biorących udział w Future Leaders Exchange Program. Oliwia została finalistką programu wymiany uczniów, finansowanego przez Departament Stanu USA i w połowie sierpnia 2022 r. wyjechała do stanu Wirginia, gdzie przez ostatni rok szkolny uczęszczała do Western Albemarle High School w Crozet. Tam przekonała się na własnej skórze, jak wygląda słynne amerykańskie High School.
Pierwsz relację z wyjazdu kutnianka zdawała w rozmowie z KCI w październiku (pisaliśmy o tym tutaj - KLIK), teraz przyszedł czas, by podsumować jej 10-miesięczny podbyt w USA.
Twoja wspaniała przygoda z American High School dobiegła końca. Jakie uczucia towarzyszą Ci po powrocie ze Stanów? To przede wszystkim radość, że znów możesz zobaczyć bliskich, czy może też lekki żal, że Twój pobyt w USA przeszedł do historii?
Ciężko sklasyfikować uczucia, które czuję po powrocie ze Stanów. Są one na pewno sprzeczne - z jednej strony jest to ogromna radość, że jestem z rodziną, której nie widziałam od roku. Z drugiej, rok to jednak sporo czasu, więc ciężko było opuścić tak bliską mi sercu Virginię, przyjaciół, host rodzinę oraz chociażby sam język. Z pewnością mogłabym w nieskończoność wymieniać rzeczy za którymi tęsknię, ale jednocześnie jestem zdania, że powrót do Polski także będzie dla mnie życiową lekcją, więc staram się mieć neutralne nastawienie.
Czego najbardziej będzie Ci brakować? Co zrobiło na Tobie największe wrażenie? Czy któreś konkretne wydarzenie szczególnie zapadło Ci w pamięć, czy raczej cały wyjazd stanowi jedno wielkie niezapomniane doświadczenie?
Myślę, że muszę zacząć od samej natury. Wraz z moją rodziną dość często chodziliśmy na wspinaczki po górach, na które wcale nie trzeba było daleko jechać - Wszystko było lokalne. Dodatkowo same drzewa, widok gór wszędzie gdzie jechałam, wodospady oraz masa leśnych zwierzątek zachwycały na co dzień. Przyjaciele oraz rodzina także pełnili wyjątkową rolę podczas mojego roku wymiany. Nikt nie traktował mnie jak uczeń z wymiany - ze wszystkimi byłam bardzo bliska i czułam się tak, jakbym mieszkała tam całe życie, więc z pewnością będzie mi brakować wielu osób. Muszę jeszcze wspomnieć o samym języku oraz kulturze. W tym momencie doświadczam wielu szoków kulturowych w Polsce, więc z chęcią wróciłabym do niektórych amerykańskich nawyków. Jeśli chodzi o najlepsze wspomnienie, ciężko wybrać jedno, bo każde doświadczenie było jedyne w swoim rodzaju, ale wyjazd do Nowego Jorku oraz oglądanie Hamiltona na Broadway'u szczególnie zapadło mi w pamięć.
Chciałabyś zostać tam nieco dłużej? Myślisz o powrocie do Stanów w niedalekiej przyszłości?
Gdybym miała taką możliwość, chciałabym wrócić, czy to na dłużej, czy na stałe. Przyszłość nigdy nie jest jasna, więc na razie staram się na nic nie nastawiać, ale warto mieć marzenia, bo jak już się przekonałam - spełniają się!
Jak z perspektywy spędzonych w Stanach miesięcy oceniasz wyjazd w konfrontacji ze swoimi pierwotnymi oczekiwaniami? Było tak, jak sobie to wyobrażałaś? Co uznałabyś za pozytywne zaskoczenie, a co możesz określić mianem lekkiego rozczarowania?
Nie jestem pewna, czy przed wyjazdem miałam konkretne przekonania na temat Stanów. W pewnym stopniu bazowały one na amerykańskich filmach oraz serialach, jak to pewnie u każdego. Tak właściwie, to z pozytywnym zaskoczeniem mogę uznać, że mój pobyt w Stanach rzeczywiście wyglądał tak samo jak typowe amerykańskie seriale - nie wytknęłabym ani jednej różnicy. Co do rozczarowań, raczej nie miałam żadnych. Jedynym minusem były odległości pomiędzy domami oraz innymi budynkami, więc wszędzie trzeba było się poruszać autem. A że ja nie mogłam prowadzić, to musiałam pytać o podwózki i to było dość uciążliwe. Ale takie są uroki mieszkania w tak zwanym ,,country" - myślę, że góry i piękne widoki mi wszystko rekompensowały.
W październiku wspominałaś, że Amerykanie są otwarci na nowe znajomości, jednak trudno jest zbudować z nimi głębszą relację. Czy to zmieniło się w ciągu kolejnych miesięcy pobytu? Znalazłaś tam swoją bratnią duszę?
Tak, zdecydowanie się to zmieniło. Nowe przyjaźnie w Stanach nauczyły mnie naprawdę wiele oraz pomogły uświadomić sobie swoją własną wartość. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłam aż tak dobrze traktowana, jak przez rówieśników w Stanach: tam ludzie mają do siebie wiele szacunku i traktują się na bardzo wysokim poziomie. Przychodzenie na mecze przyjaciół, tworzenie dla nich plakatów, czy koszyków z dobrociami na gorsze dni, jest czymś zupełnie codziennym. Mało kto był egocentryczny, przynajmniej w stosunku do mnie. Ze Stanów wróciłam z grupą wielu przyjaciół oraz powiększoną rodziną, którą teraz traktuję jak swoją własną rodzinę. Te relacje zawarte w Stanach tak naprawdę pomogły mi zdać sobie sprawę z tego, że powinniśmy doceniać ludzi na co dzień, a nie tylko od święta.
Chwaliłaś High School za indywidualny dobór przedmiotów, choć zaznaczałaś, że ich poziom mógłby być wyższy. Jak po roku nauki w USA oceniasz tamtejszy sytem edukacji? Czy jesteś usatysfakcjonowa zdobytą wiedzą i wynikami, które tam osiągnęłaś?
Myślę, że na początek warto wspomnieć o tym, że każdy stan w Virginii i nawet każdy dystrykt jest zupełnie inny. Na podejście do nauki uczniów oraz sam prestiż szkoły w wielkim stopniu wpływają same czynniki demograficzne. W moim przypadku, szkoła do której uczęszczałam, cechowała się bardzo dobrym poziomem. Wszystko poniżej 95% było widziane przez uczniów jako nienajlepszy wynik. Mieliśmy także parę uczniów, którzy dostali się na Ivy League uczelnie, czyli najbardziej prestiżowe uczenie w Stanach. Jeśli chodzi o dobór przedmiotów, w pewnym stopniu była to też moja wina, ponieważ przed przyjazdem nie posiadałam wystarczającej wiedzy o przedmiotach, które wybrałam. Niektóre z nich były naprawdę proste, ale zawsze można było wybrać wyższy poziom. Te przedmioty, które wybrałam na poziomie AP, czyli collegowym, często bywały dość ciężkie, ale też intrygujące. Nigdy się nie nauczyłam tak wiele, jak podczas mojej klasy Polityki, gdzie 95% wiedzy zdobywaliśmy przez samą praktykę oraz ciekawe ćwiczenia. Ja bardzo doceniam amerykański system edukacji oraz często marzę o tym, żeby chociaż w małym stopniu zastąpił nasz Polski. Uczeń przez możliwość doboru własnych zajęć czuje się tak, jakby był traktowany przez szkołę jako jednostka, a nie grupa. Każdy może rozwijać własne pasje, zainteresowania, oraz zdobywać wiedzę w interesujących go tematach. I mogę przysiądz, że uczniowie nie mieli ubytków w żadnym przedmiocie, bo mieli obowiązek uczenia się ich w Middle School. Bardzo doceniałam także laptopy i podręczniki online, chociaż w większości przypadków ich nie używaliśmy - nauczyciele stawiali na praktykę oraz prezentacje, które zdecydowanie bardziej pamiętam, niż czarno biały tekst w podręczniku.
Pobyt w USA to też oczywiście konieczność ciągłego porozumiewania się w języku angielskim. Ile pod względem językowym dał Ci ten wyjazd? Czujesz, że wskoczyłaś na jeszcze wyższy poziom?
Już przed samym wyjazdem byłam biegła w języku angielskim, ale rok wymiany zdecydowanie pokazał mi, jak wielka jest różnica pomiędzy taką ,,szkolną" biegłością, a rzeczywistą znajomością języka. Na pewno wskoczyłam na wyższy poziom, bo mogę zaobserwować dużą zmianę w słownictwie, zarówno takim profesjonalnym, jak i potocznym. Jednak zajęcia szkolne prowadzone po angielsku dużo dały. Pod koniec mojego roku wymiany słyszałam od wielu osób, że nie mogli poznać, że jestem zza granicy, bo nie słyszeli polskiego akcentu, ale uważam, że im dłużej się ze mną przebywało, tym bardziej ten akcent był wykrywalny. Jedno wiem - wyjazd mi ogromnie dużo dał i czasami jestem w szoku, że przed wyjazdem nie znałam niektórych słów, których teraz używam na porządku dziennym.
Jakie rady masz dla osób, które chciałyby pójść Twoim śladem i wziąć udział w tego typu programie wymiany uczniów? Jest warto?
Jeśli próbowaliście się dostać na wymianę, ale się nie udało - na wszystko przyjdzie czas. Ja popełniłam duży błąd aplikując na wymianę w 1 klasie liceum, gdy byłam jeszcze niedojrzała oraz niegotowa na taki rok za granicą, ale całe szczęście się nie dostałam. Przyjęli mnie dopiero za drugim razem, z czego się bardzo cieszę. To wyjątkowe doświadczenie, ale bardzo nietypowe i momentami emocjonalnie wyczerpujące, więc do wszystkiego trzeba przywyknąć oraz dojrzeć. Więc jeśli komuś się nie uda w tym roku, próbujcie w następnym! Ja gdybym mogła, zdecydowanie powtórzyłabym ten rok, więc bez zwątpienia polecam. Jest to rok pełen nowych doświadczeń, ale też nowych perspektyw i poglądów na świat.
Rozmawiał Bartosz Nowak.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.