reklama

Wywiad z Bartoszem Serendą - kandydatem na prezydenta

Opublikowano:
Autor:

Wywiad z Bartoszem Serendą - kandydatem na prezydenta - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaKutno ma jednego z najmłodszych kandydatów na prezydenta... w Polsce - Bartosza Serendę, najprawdopodobniej rywala Zbigniewa Burzyńskiego w drugiej turze. Rozmawiamy o młodzieży w polityce i młodzieńczych ideałach, które nigdy nie mijają.

Bartku, jakie były Twoje pierwsze kroki w polityce?

Byłem wychowywany w duchu lewicowo - patriotycznym. Od najmłodszych lat interesowałem się historią, wojnami, które Polska licznie prowadziła, biografiami przywódców. Dziadek Kazimierz, kombatant kampanii wrześniowej 37 pułku piechoty uczył mnie przedwojennych piosenek patriotycznych. Jako mały chłopak znałem ich wiele. Do dziś zresztą je jeszcze dobrze pamiętam, np. piosenkę żołnierską "Serce w plecaku". Do polityki była więc krótka droga. Moje zamiłowanie do turystyki, zabytków, historii stąd chyba pochodzi.

Powracanie do historii na lewicy?

To nic dziwnego. Historia jest dla mnie bardzo ważna. Jestem chyba po trosze konserwatystą. :-)

Ile miałeś wtedy lat?

Chyba 16. Do polityki trafiłem poprzez kolegę Sebastiana, który wyciągnał mnie na dwa, trzy spotkania organizacji młodzieżowych. To była zabawa, której przyświecał ważny cel.

Jaki?

Zmiana istniającego świata na bardziej sprawiedliwy. Nie interesowały nas wtedy żadne funkcje, kandydowania, partie. Byliśmy poza tym. I to był błąd.

Dlaczego?

Rzeczywistość jest bardziej szara i okrutna. Świat, również ten wokół nas, można zmienić tylko wówczas, kiedy ma się na to wpływ - poprzez kandydowanie i głosowanie. Już o tym mówiłem wielokrotnie, że władza nie jest celem samym w sobie, ale narzędziem. Narzędziem zmian. Musi być jednak spełniony jeden warunek: trzeba mieć poglądy i wizję, by władzę właściwie, etycznie i dobrze wykorzystać.

Młodzieńcze ideały nadal wieczne?

Nadal. Wtedy wydawało nam się, że możemy zmienić cały świat będąc w opozycji do polityków, że wszystko jest w zasięgu naszych rąk, wystarczy tylko chcieć. Wierzyliśmy mając 16-18 lat, że możemy zmienić świat. Czytaliśmy wszystko namiętnie. Dosłownie połykałem książki jedna za drugą: Habermas, Kropotkin, Orwell, Sartre, Thoreau, Gramsci. To były bardzo poważne lektury. Interesowały mnie koncepcje polityczne i filozoficzne, struktura społeczna, zasady sprawiedliwej ekonomii. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami, poglądami, czasem spieraliśmy. W tym okresie poznałem Pawła Łebkowskiego.

Kiedy to było?

10 - 12 lat temu. Do tej pory jesteśmy politycznymi przyjaciółmi. Paweł został później radnym miejskim, teraz kandyduje do sejmiku wojewódzkiego, ja na prezydenta miasta i radnego. Wspieramy się. Zrozumieliśmy, że możemy zmienić rzeczywistość tylko wtedy, gdy będziemy aktywnymi politykami.

A dzisiaj co zostało z tamtych idei?

Wszystko. Poglądy zostały, ale patrzę na nie rozważniej. W polityce, oprócz wiedzy i poglądów, które powinny być motorem, liczy się również skuteczność.

No właśnie, a jak wygląd ta skuteczność? Twoja droga do samej "prezydentury"?

Prawdziwa polityka zaczęła się kilka lat później. Paweł został w Unii Pracy, ja poszedłem do młodzieżówki SLD, wówczas SMLD (Stowarzyszenie Młodej Lewicy Demokratycznej)...

...której później zostałeś szefem?

Zostałem szefem jej kontynuatorki - FMS (Federacja Młodych Socjaldemokratów), której obecnym przewodniczacym jest... Kuba Łebkowski, brat Pawła. Do młodzieżówki przyjmował mnie, wówczas jej szef, a dzisiaj mój serdeczny kolega Grzegorz Koszada. Wspaniały człowiek, życzliwy i pomocny kolega. Tam poznałem wielu wspaniałych ludzi. Tworzyliśmy zgraną grupę przyjaciół. Każdy z czasem określił swoją drogę życiową. Polityka dla jednych była zabawą, spędzeniem czasu, robieniem czegoś dla innych. Później przyszła praca, studia, rodzina, obowiązki. Na politykę brakowało czasu. Wielu odeszło. Zostało kilku najbardziej wytrwałych: wspomniany Grzegorz i Paweł, Mariusz Bagrowski, Przemek Zielińśki i ja. Są też nowi: Kuba Łebkowski, Magda Graczyk, Łukasz Kowarsz i wiele coraz młodszych osób.

Byłeś dwukrotnie szefem młodzieżówki. Obecnie jesteś szefem SLD.

Tak. Jesteśmy zdecydowani i gotowi do rządzenia.

Na Prezydenta Polski startował młody Grzegorz Napieralski, w Łodzi kandyduje, również młody, bo 31-letni Dariusz Joński, w Kutnie, 28-letni Bartosz Serenda. SLD się odmłodziło?

SLD zawsze było młode, tylko tej młodości nie było widać. Młodzi stali się odważniejsi. Zresztą, co trzeba powiedzieć, współpraca między starszymi i młodymi układa się bardzo pomyślnie. Wspieramy się nawzajem. I za to należą się podziękowania wszystkim członkom SLD.

W kampanii stawiacie na młodość, zmiany, nadzieję. Dlatego, że sami jesteście młodzi?

Tak, dlatego, że mamy po 20 - 30 lat i chcemy zmienić Kutno. Takich jak my jest wielu. Niekoniecznie młodych, ale ludzi, którzy nas popierają. Proszę mi uwierzyć - w różnym wieku.

Młodość wygrywa?

Młodość jest spoiwem i szansą dla wszystkich pokoleń. Zobaczymy 21 listopada. Dla nas, młodych, II tura będzie wielkim sukcesem. Wtedy wszystko może się wydarzyć. Możemy pokonać Zbigniewa Burzyńskiego i wygrać te wybory.

Bartosz Serenda ma 28 lat, żonę Joannę i 15-miesięcznego syna Aleksandra. Wolny czas spędza głównie czytając. W weekendy wychodzi na turystyczne spacery, do których od lat zaprasza mieszkańców Kutna. Trenuje karate, jeździ rowerem i jest zwolennikiem zdrowego trybu życia. Mówi o sobie z dystansem - humanista - człowiek wszechstronny.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE